Masowa emigracja jest smutną częścią naszej rzeczywistości. Polacy emigrują za pracą i w poszukiwaniu lepszego życia. Jaką cenę przychodzi im płacić za taką decyzję? Na to pytanie usiłowała odpowiedzieć Agata Smoleń z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Wyniki swoich badań przeprowadzonych na Polakach mieszkających w Wielkiej Brytanii zaprezentowała na konferencji prasowej dotyczącej emigrantów w Europie, zorganizowanej w Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie.
Dane uzyskane przez Smoleń obrazują destrukcyjny wpływ emigracji zarówno na ciała, jak i umysły naszych rodaków. Stres, przygnębienie, przemęczenie i poczucie wykorzenienia są dla nich codziennością. 70% polskich emigrantów skarży się na częste bóle głowy i przemęczenie, a 50% ma poważne kłopoty z koncentracją. Obniżenie i wahania nastroju dotykają około 70% kobiet i 47% mężczyzn, którzy zdecydowali się na życie w UK. Na stres skarży się 40%, a przygnębienie dotyka 60% badanych.
Niepokojące tendencje dostrzegalne są również w rodzajach leków, jakie przyjmują nasi rodacy. Aż 63% z nich sięga po leki przeciwbólowe, ledwo półtorej procenta mniej spożywa leki spazmolityczne (rozluźniające mięśnie).
Problemy zdrowotne dotykające polskich emigrantów mają kilka przyczyn. Smoleń za najważniejsze uważa stres, problemy z adaptacją i szok kulturowy. To własnie one są najczęstszymi powodami powstawania nerwic, psychoz, depresji czy uzależnień od alkoholu i narkotyków w jakie popadają Polacy na wyspach.
Polacy na emigracji niejednokrotnie borykają się z poważną frustracją, częstym jej powodem są bariery kulturowe i językowe, konieczność pracy poniżej kwalifikacji i w zawodzie innym niż wyuczony oraz ambicje. Już sam fakt wyjazdu zagranicę wiążący się z opuszczeniem znanego sobie środowiska i zamienieniu go na nowe warunki wywołuje sytuacje stresowe u większości emigrantów.
Badaczka zaznaczyła, że ważnym elementem wpływającym na kłopoty większości Polaków są bariery językowe, dotykające nawet tych, którzy biegle władają angielskim. „Język jest żywy, ewoluuje. Emigranci spotykają się z różnymi odmianami, dialektami tego samego języka, który odbiega od angielszczyzny, jakiej uczyli się w szkole” – wyjaśniła.
Kolejnym jest szok kulturowy, z którym wielu naszych rodaków nie potrafi sobie poradzić. Dotyka on głównie ludzi, których zagranicę wypchnęła sytuacja życiowa. Nie pojawia się on jednak od razu. Pierwszy etap pobytu za granicą nosi nazwę „fazy miesiąca miodowego”, charakteryzuje się on entuzjazmem i szerokimi planami związanymi z perspektywami jakie daje nowe miejsce. Jednak po jakimś czasie złe strony nowej sytuacji stają się coraz bardziej dostrzegalne. Zazwyczaj dzieje się to po kilku tygodniach, czasem miesiącach.
Inne jedzenie, inna mentalność inne warunki klimatyczne, to wszystko sprawia, że nowy krajpobytu zaczyna drażnić, emigranci odczuwają lęk zaczynają ich dręczyć obsesyjne myśli o powrocie do kraju. By sobie z tym poradzić sięgają po środki odurzające lub leki, wpędzając się powoli w uzależnienia. Podobne tendencje można zaobserwować również w wielu innych krajach, do których wyjeżdżają Polacy.
Pomimo, że ponad 88% z badanych dysponowało uprawnieniami do korzystania z brytyjskiej służby zdrowia, tylko 5% udało się po poradę do psychologa i zaledwie 1% do psychiatry.
W badaniach przeprowadzonych przez panią Smoleń wzięło udział 141 mężczyzn i 145 kobiet pracujących, przez co najmniej rok na terenie UK. Niemalże 60% z nich zawierało się w przedziale wiekowym 26-35 lat. Badani byli przedstawicielami 20 rożnych zawodów, lecz większość wśród nich stanowili robotnicy fizyczni z fabryk oraz kelnerzy.
na podstawie: PAP, londynek.net