Sam kreślący te słowa nie ma pojęcia w co przekształci się dramatycznie ciężka sytuacja na tym obszarze Azji Północno-Wschodniej. Czy pozostanie na etapie destabilizacji tego regionu czy też ewoluuje w otwarty konflikt przy użyciu broni masowego rażenia. Ostatnie komunikaty reżimu północnokoreańskiego można skategoryzować jako szantaż (zastopowanie produkcji w specjalnej strefie ekonomicznej Kaesong poprzez wycofanie siły roboczej [1]) bądź oficjalne dążenie do konfliktu zbrojnego za użyciem broni atomowej (podpisanie przez sprawującego rządy w Korei Północnej Kim Dzong Una ataku na Stany Zjednoczone Ameryki Północnej przy użyciu broni nuklearnej [2]). Jeżeli spełni się scenariusz drugi jako pewnik należy przyjąć, iż skończy się hekatombą.
Pochylając się nad aktualną sytuacją na Półwyspie Koreańskim nie sposób nie sięgnąć wstecz. Cezurą w podziale obu państw była data 2 IX 1945 roku. Jest to kluczowy moment w dziejach tego obszaru. Okupowana dotychczas przez Japonię Korea została „wyzwolona” na Północy przez wojska ZSRR, na południu zaś przez USA. Zgodnie z bipolarnym podziałem świata wygenerowanym po II Wojnie Światowej przygotowywano się do przekazania władzy na rzecz układu, który zapewni supermocarstwom kontrolę nad danym regionem. W ten sposób przy zachowaniu demokratycznych procedur przeprowadzono wybory na Południu (przy jawnym forsowaniu kandydatur demo liberałów), w których zwyciężyło ugrupowanie pod przewodnictwem Li Syng-mana. Na Północy zaś najzwyczajniej w świecie nie imitowano warunków demokratycznych i ster oddano Kim Ir Senowi. W związku z zaistniałymi wydarzeniami USA nakłaniały do traktowania gabinetu Li Syng-mana jako „jedyny legalny rząd Korei”. Rok 1949 przyniósł wycofanie wojsk amerykańskich i radzieckich a w 25 VI 1950 roku komunistyczna Północ przeprowadziła atak na znacznie słabiej uzbrojone Południe. Zainicjowany przez armię Kim Ir Sena konflikt szybko wciągnął w swój wir wojska ONZ pod przewodnictwem USA jak i antagonistycznej „chińskiej armii ochotniczej”, która po spektakularnych sukcesach (jak np. zajęcie Seulu) zdawała się przechylić szalę konfliktu na rzecz Północy. Walki ustały dopiero 27 VII 1953 roku a więc w momencie podpisania układu rozejmowego w Pamnundżonie. Na jego mocy ustanowiono linię demarkacyjną między oboma państwami na legendarnym już 38 równoleżniku. [3]
Ciężko z perspektywy czasu teoretyzować nad przyczynami zarówno konfliktu w dobie powojennego bipolarnego podziału świata jak również dociekać punktu wyjścia wobec utrzymującego się współcześnie sztywnego podziału obu części Korei. Z ogólnych rozważań wyłaniają się różne tezy. Treścią pierwszej jest myśl sformułowana według schematu, która sugeruje traktować ją jako starcie pierwotnie konfucjańskiego ośrodka cywilizacji (stąd potężne nakłady ludnościowe i militarne Chin w tym konflikcie, które miałyby zainspirować Północ do ataku) przeciwko światu Zachodniemu. [4] Kolejna, której reprezentantem jest między innymi alterglobalista i neomarksista Chris Harmann traktuje problem przez pryzmat ekonomiczny i aspekt imperialny, abstrahując od polaryzujących strony czynników tożsamościowych. Otóż wspomniana wojna miała być walką przeciwko tendencjom USA do pozyskania nad tym obszarem dostępu do surowców jak również względnie taniej siły roboczej (realizację tego kroku miała stanowić legitymizacja wyłącznie dla podległego im rządu Li Syng-mana przy jednoczesnej dyskredytacji obozu władzy Kim Ir Sena). Obszar ten klasyfikowany był także jako kluczowy dla reżimu w Pekinie, który traktował go jako warty przekwalifikowania w system militarno-przemysłowy pod protekcją Mao Zedonga. Nie mogąc konkurować ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej na polu gospodarczym Chińska Republika Ludowa rzuciła militarne wyzwanie światu zachodniemu. W ten sposób kształtował się imperializm transferujący środki z sektora inwestycji produkcyjnych na zbrojenia i wydatki militarne. Metoda ta umożliwiała klasie rządzących kapitalistów w ChRL sprawowanie władzy i próbę utrzymania kontroli w rejonach o ekonomicznie istotnym znaczeniu. [5]
Owocem krwawego trzyletniego konfliktu były straty ludności sięgające kilku milionów rannych, zaginionych i zabitych. Po stronie Koreańczyków liczba ta wynosiła ok. 1,7 mln ludzi, po stronie Chińczyków ok. 1 mln, zaś po stronie amerykańskiej 140 tysięcy. [6]
Od tej pory 38 równoleżnik stał się nie tylko linią oddzielającą odrębne struktury państwowe. Stanowił granicę dla kompletnie odmiennych sposobów sprawowania władzy, modeli gospodarczych i stylu życia podwładnych. Korea Południowa pozostająca w orbicie imperializmu amerykańskiego otworzyła się na globalizacje i zaimplementowała swój model gospodarczy w dyktat wolnego rynku. Oznaczało to jak dla każdej gospodarki dostosowanej do paradygmatu liberalnej ekonomii: w obrębie sfery produkcji i generującego się sektora usług demontaż starych instytucji, dostosowanie się gospodarki rozwijającej do warunków wolnego handlu, swobodny przepływ kapitału i napływ inwestycji zagranicznych w formie zachodnich korporacji i grup kapitałowych lokujących w Korei Południowej swe zakłady produkcyjne. Globalizacja dla tego kraju oznaczała spolaryzowanie w obrębie struktury społecznej autochtonów poprzez ograniczenie kosztów wytwarzania głównie poprzez oszczędności w płacach dla stojących najniżej na szczeblu produkcji i usług. [7] Sprawę dynamicznego rozwoju państwa, którego gospodarkę kategoryzowano jako jedną z należących do tzw. „azjatyckich tygrysów” Harmann komentował jako generującą możliwość poprawy swego losu wyłącznie dla klasy średniej przy nadal utrzymywanej niskiej stopie życiowej robotników i chłopów, którzy należeli do klas społecznie wykluczonych. Wyzysk ten miał umożliwić akumulacje kapitału zarówno przez struktury państwowe jak również międzynarodowe koncerny. [8] To właśnie klasy średnie poddały się westernizacji swojego trybu życia. Oznaczał on dostosowanie stylu swej egzystencji do standardów zachodnich (konsumpcjonizm, indywidualizm etc.).
O ile wybuchające strajki w południowokoreańskich zakładach produkcyjnych w wyniku wyzysku ze strony klasy kapitalistów jawią się jako sytuacje dramatyczne, to może brakować słów na opisanie ekstremalnych warunków życia Koreańczyków z Północy. Utrzymująca się nieprzerwanie od początków panowania Kim Ir Sena polityka blokady informacyjnej wygenerowała wiele spekulacji i domysłów na temat warunków życia podległych reżimowi obywateli. Jako pewnik należy przyjąć, iż sposobem sprawowania władzy nad podwładnymi jest model dynastyczny wsparty silnym filarem jakim jest wojsko. Po mianowanym przez obóz komunistyczny Kim Ir Senie władzę po jego śmierci sprawować zaczął jego syn Kim Dzong Il począwszy od roku 1994, a następnie jego wnuk Kim Dzong Un. Ster rządu objął oficjalnie w grudniu 2011 roku. Każdy aspekt życia w Korei Północnej zdominowany jest przez koncepcję samowystarczalności (idea dżucze). Według jej wytycznych obywatelska sieć produkcji i wymiany jest pionowa integralna z modelem gospodarki centralnie reglamentowanej. Ludność została poddana unifikacji, a społeczeństwo silnie zmilitaryzowane. [9] Izolacjonizm wsparty kultem wodza, rządzącego aparatu i partii jest od ponad pół wieku ciężarem nie do udźwignięcia dla szerokich spauperyzowanych mas tego kraju. Nieurodzajna ziemia, niewydolna gospodarka, skoncentrowanie produkcji na rzecz wojska i klasy rządzącej, klęski żywiołowe wygenerowały sytuację, w której miliony obywateli cierpią głód. Totalitarny system za pośrednictwem aparatu represji trzyma w ryzach całą społeczność. Zewsząd pojawiają się informacje o funkcjonujących na terenie Korei Północnej obozach koncentracyjnych/pracy przymusowej (np. usytuowany przy granicy z Chinami obóz nr 22).
Jedno jest pewne, nie została zrealizowana na ten moment futurologiczna wizja Samuela P. Huntingtona, który prawie 20 lat temu wyraził opinię, jakoby obie Koree instynktownie dążyły do zjednoczenia. [10] Współczesna sytuacja kreśli coś ekstremalnie przeciwnego. Oba państwa są dalekie od scalenia w jedną integralną strukturę jak nigdy dotąd. Tym bardziej daleki od rzeczywistości jest pogląd zaprezentowany przez amerykańskiego politologa dotyczący nastrojów wobec broni niekonwencjonalnej (przez co rozumieć należy arsenał broni atomowej), którym dysponować ma reżim Kim Dzong Una. Otóż według postawionej hipotezy scenariusz zakładający posiadanie przez władzę z siedzibą w Pjongjangu (Phenianie) tego rodzaju broni masowego rażenia miałoby zostać odczytane przez społeczeństwo Południa jako środek zapobiegający ekspansji interesów japońskich na półwysep, nigdy zaś miała nie być kwalifikowana jako ewentualne niebezpieczeństwo dla ich życia. Mało tego, w publicznym dyskursie nie mówiono o niej inaczej jak „broń koreańska”. Przez ów termin rozumiano broń niekonwencjonalną wyprodukowaną nakładem sił Koreańczyków z Północy a wobec perspektywy rychłego wchłonięcia tego państwa przez Południe miała ona za zadanie służyć ogólnemu interesowi narodowemu Koreańczyków. [11] W gwoli ścisłości dodać należy, iż teza wykreowana przez Huntingtona a uwzględniona na kartach jego książki liczy już sobie prawie 20 lat, zaś sam autor w perspektywie wydarzeń ostatnich lat najpewniej zrewidowałby swoje stanowisko. Przez okres ten sytuacja między stronami została zantagonizowana przez akty agresji takie jak ostrzelanie południowokoreańskiej wyspy Yeonpyeong w roku 2010 jako odpowiedzi na tendencje wpychającą Koreę Południową całkowicie w obszar interesów Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.
Demoliberalne elity z całego świata pokładały w Kim Dzong Unie nadzieje związane z liberalizacją sterowanego przez niego reżimu. W licznych artykułach wskazywano na takie czynniki jak etap edukacji pobieranej w Europie Zachodniej, akcentowano jego domniemaną słabość do wytworów amerykańskiej popkultury czy też podkreślano stonowaną wymowę pierwszych publicznych przemówień. Piastująca urząd prezydent Korei Południowej Park Geun-hye postawiła twarde ultimatum dotyczące negocjacji z Kim Dzong Unem. Warunkiem fundamentalnym rozmów miała być rezygnacja z programu nuklearnego ze strony reżimu północnokoreańskiego. Międzynarodowa opinia publiczna dodatkowo podkreślała pewien stopień liberalizacji gospodarczej – mianowicie w Korei Północnej zaczęto tolerować w sposób ograniczony sektor prywatny. Zespoły zgrupowane w rolniczych kolektywach nadwyżkę produkcyjną mogły dystrybuować wśród ludności miejskiej na specjalnie przygotowanych bazarkach. Aktualnie odbiorcy wmawia się, iż euforii takiej ze strony Zachodu nie było a północnokoreańskiemu przypisywało się od początku sprawowania funkcji antyhumanitarne tendencje.
Być może gdyby nie jawnie antyamerykańska propaganda, zerwanie rozejmu między zwaśnionymi stronami Północy i Południa, wsparta medialnie ogłaszaną gotowością do wystrzelenia bomby atomowej krwawy dyktator egzystowałby sobie nadal ciemiężąc podległych mu obywateli. Jego kraj na mapie podziałów politycznych traktowany jest niezmiennie jako obszar wpływów ChRL. Państwowy kapitalizm w wydaniu pekińskim skrzętnie korzysta z możliwości jakie daje im strefa ekonomiczna zlokalizowana przy granicy obu państw. Zatrudnieni w Rajin-Sonbong Koreańczycy traktowani są zgodnie z jedyną aprobowaną linią polityczną jako zasoby ludzkie. Średnia płaca w tym państwie wynosi bowiem 10 dolarów amerykańskich miesięcznie [12], co nawet dla kapitalistów z kraju gdzie ludność skoszarowana jest w obozach pracy stanowi ofertę bardzo atrakcyjną.
Pełnej odpowiedzi na pytanie zawarte w nagłówku nie będzie. Wynika to z kilku przyczyn. Nikt nie jest w stanie przewidzieć ewolucji sytuacji na Półwyspie Koreańskim. Dodatkowo to czy potencjalna walka – do której niżej podpisany ma nadzieję, iż ostatecznie nie dojdzie – odbędzie się z inicjatywy mocarstw (przez co rozumieć należy Chiny i USA), będzie mieć podłoże ekonomiczne czy też cywilizacyjne zadbają możni tego świata, tak abyśmy się nie dowiedzieli całej prawdy. Jedno jest pewne – z aspiracji rządzącej klasy imperialistów cierpienie czeka przeciętnego Koreańczyka, bez względu na rozróżnienie z której będzie strony.
R.eutt
Przypisy:
[1] http://www.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_www.pap.pl&_PageID=1&s=infopakiet&dz=swiat&idNewsComp=98302&filename=&idnews=101613&data=infopakietinfopakiet&_CheckSum=1998755120
[2] www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/wojna;w;korei;polnoc;grozi;uderzeniem;atomowym,1,0,1281281.html
[3] Marek Chmaj, Wojciech Sokół, Janusz Wrona, Historia, Bydgoszcz-Warszawa 2001, s. 539-540.
[4] Samuel P. Huntington, Zderzenie cywilizacji, Warszawa 2008, s. 15.
[5] Chris Harmann, Kapitalizm zombi. Globalny kryzys i aktualność myśli Marksa, Warszawa 2011, s. 259 – 262.
[6] Marek Chmaj, Wojciech Sokół, Janusz Wrona, op.cit, s. 540
[7] Grzegorz Baczewski, Społeczne konsekwencje procesów globalizacji i ich wpływ na rozmiary światowego ubóstwa, w: Globalizacja i integracja europejska, pod red. Bartosz Jóźwik, Lublin 2007, s. 54 – 55.
[8] Chris Harmann, op.cit, s. 318 – 322.
[9] Marek Chmaj, Wojciech Sokół, Janusz Wrona, op.cit, s. 540
[10] Samuel P. Huntington, op.cit Warszawa 2008, s. 203.
[11] ibidem, s. 321 – 322.
[12] www.northkorea.pl/2013/04/najlepsza-pensja-wynosi-62-dolary/?zsid=243206d910f7261