Urząd skarbowy nie ustaje w wyciskaniu z obywateli każdego grosza, tym razem zabrał się za rabowanie pieniędzy z napiwków.
Płaca kelnera lub barmana zazwyczaj jest opłacalna własnie dzięki napiwkom. Dość często wypłata takiej osoby to najniższa krajowa, a utrzymać się z niej można tylko dzięki dobroci klientów, którzy dorzucą kilka złotych za dobrą obsługę. Urząd Skarbowy nie przejmuje się jednak takimi drobnostkami i postanowił zażądać 18% podatku od napiwków.
Doradca podatkowy Jacek Pukaluk uważa, że „są pewne cechy wspólne pomiędzy napiwkami a darowiznami” dodaje jednak, że „urzędy skarbowe rzadko dają się przekonać do traktowania napiwków jako formy darowizny”. Mimo, że napiwki są absolutnie dobrowolne i nie istnieje żaden przymus ich dawania.
Urzędnicy są nieugięci w tej kwestii. Mirosław Kucharczyk, będący rzecznikiem Izby Skarbowej w Warszawie, twierdzi, że napiwki otrzymane od klientów podlegają 18-procentowemu opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych.
Olbrzymia dziura budżetowa kraju i lawinowo rosnące zadłużenie zagraniczne spowodowane niegospodarnością obecnego rządu (tak jak i poprzednich) sprawiają, że władze zamiast szukać rozwiązań systemowych problemu, starają się zasypać zadłużenie pieniędzmi, które odbiorą obywatelom. Cierpią na tym już kierowcy, rabowani na każdym zakręcie przez fotoradary, będą cierpieć też. kelnerzy. Prawdopodobnie jedyną „grupą społeczną”, którą ominą czujne oko skarbówki będą politycy.
na podstawie: Rzeczpospolita