Działania prokuratury i policji po śmierci 34-letniego mężczyzny z Lubina stają się coraz bardziej kontrowersyjne. Rodzina zmarłego nie mogła zobaczyć jego ciała przed sekcją zwłok, zaś jej wyniki także nie zostały jej udostępnione. Dodatkowo rozpowszechniana przez policję informacja o śmierci mężczyzny w szpitalu rozmija się z wersją podawaną przez ratowników medycznych.

Dzisiaj w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu przeprowadzona została sekcja zwłok zmarłego mieszkańca Lubina. Prokuratura nie chce jednak udostępnić jej wyników rodzinie denata. Według informacji mediów, sekcja zwłok mężczyzny wykazała, że zmarł on w wyniku złamania krtani i uduszenia. Na razie wydano jedynie kartę zgonu i zgodę na pochówek, jednak pełnomocnicy rodziny zamordowanego domagają się ponownego przeprowadzenia sekcji.

Poseł Piotr Borys z Platformy Obywatelskiej opublikował tymczasem pismo z prokuratury, które otrzymali rodzice nieżyjącego Bartosza S. Wynika z niego, że według ratowników medycznych zgon 34-latka nastąpił na ulicy Traugutta w Lubinie, czyli jeszcze w trakcie policyjnej interwencji. Przeczy to wersji propagowanej przez policjantów, wmawiających opinii publicznej, że śmierć mężczyzny nastąpiła dwie godziny po przewiezieniu go do szpitala.

Ojciec zmarłego zarzuca więc policjantom kłamstwo. Domaga się on od policyjnego rzecznika sprostowania nieprawdziwej informacji dotyczącej śmierci jego syna już po przekazaniu go pogotowiu.

To nie jedyne kontrowersje związane z pracą policji. Policjanci uczestniczący w feralnej interwencji nie zostali bowiem nawet zawieszeni. Według podkomisarza Wojciecha Jabłońskiego z dolnośląskiej policji, „nie ma na razie podstaw do zawieszenia funkcjonariuszy, którzy uczestniczyli w interwencji w Lubinie, zakończonej śmiercią 34-latka”. Co więcej, prokuratura nie postawiła im na razie żadnych zarzutów, choć prowadzi śledztwo w sprawie wspomnianych wydarzeń.

Na podstawie; twitter.com, polsatnews.pl, radiozet.pl.

Zobacz również: