Kilkanaście dni po swojej dymisji wywiadu postanowił udzielić były już minister spraw zagranicznych, Jacek Czaputowicz. Przyznał w nim, że w czasie swojej kadencji starał się „nie używać języka prymatu interesu narodowego”, a także nie odwoływał się do kwestii geopolitycznych. W ten sposób chciał bowiem używać mowy akceptowalnej przez dyplomację innych państw.
Czaputowicz nie doczekał się planowanej na wrzesień (lub zdaniem niektórych mediów już na październik) rekonstrukcji rządu Mateusza Morawieckiego. Podał się więc do dymisji blisko półtora tygodnia temu. Nowym szefem polskiej dyplomacji został tym samym prof. Zbigniew Rau, który zdążył już uczestniczyć w nieformalnym szczycie ministrów spraw zagranicznych państw Unii Europejskiej.
Były szef MSZ-u udzielił teraz wywiadu dziennikowi „Rzeczpospolita”. Odpowiada w nim między innymi na pytania dotyczące relacji Polski ze Stanami Zjednoczonymi, kwestii swojego zastępcy czy podziałów mających mieć miejsce wewnątrz gabinetu Morawieckiego. Najciekawsza wydaje się być jednak odpowiedź na zagadnienia związane z kadencją samego Czaputowicza.
„Chodzi też o styl działania. Starałem się unikać konfrontacji, nie nadużywać języka geopolityki, czy prymatu interesu narodowego, a szukać porozumienia, akcentować potrzebę współpracy, solidarności i działań wielostronnych. Nie dlatego, żebym nie doceniał uwarunkowań geopolitycznych, czy potrzeby realizacji interesu narodowego, lecz dlatego, że uważam, że środkiem do realizacji tego interesu jest niekonfrontacyjna postawa, przewidywalność i akceptowany przez innych język” – stwierdził były szef MSZ-u.
Ponadto miał on podejmować część działań samemu. Udało mu się więc doprowadzić chociażby do organizacji w lutym ubiegłego roku tzw. konferencji bliskowschodniej. Dzięki niej miały poprawić się relacje ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem, nadwątlone po głośnej nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.
Na podstawie: rp.pl, interia.pl.
Zobacz również: