Akcja #MimoWszystkoDuda nie okazała się być głupotą po fakcie. Była nią od samego początku. Po raz kolejny część tak zwanych narodowców dała się nabrać dominującemu duopolowi, wierząc w tak zwane „cywilizacyjne starcie” w wyborach prezydenckich. Tymczasem to standardowy chwyt polskiej prawicy – gdy oszuka ona swoich wyborców pozostaje jej już tylko straszenie pod tytułem „jak nie my to oni”.

Na naszym portalu już po drugiej turze wyborów pojawiła się analiza kampanii, a przede wszystkim błędów i zwykłych kłamstw ze strony tak zwanej Zjednoczonej Prawicy. Punktowaliśmy dokładnie jej największe słabości, nie licząc oczywiście na jakikolwiek posłuch we wszechwiedzącym środowisku Prawa i Sprawiedliwości. Przecież doskonale wiemy, że jeśli chodzi o jej partyjnych aparatczyków, czytają nas co najwyżej „krewni i znajomi królika” upchnięci w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Z tego powodu w żaden sposób nie możemy być zdziwieni ostatnimi wydarzeniami. Nie chodzi zresztą o sam PiS, ale o rozpasanie całej sceny politycznej. Jak widać niektórzy wciąż są jednak zbyt naiwni, aby zauważyć, że partia Jarosława Kaczyńskiego nie różni się od reszty. Naiwniacy od czasu reelekcji Andrzeja Dudy musieli więc przyjąć na klatę kilka poważnych ciosów. Zarówno w sferze „cywilizacyjnej”, jak i czysto ekonomicznej.

Zaczynając od tej drugiej PiS pokazał, że tak jak Platforma Obywatelska jest w pierwszej kolejności zainteresowany korytem. Co prawda ostatecznie się to nie udało (na razie), lecz tylko w ubiegłym tygodniu podjęto dwie próby skoku na kasę: podwyżki pensji polityków oraz zalegalizowania złodziejstwa pod płaszczykiem walki z koronawirusem. W sferze „cywilizacyjnej” rządzący lawirują z kolei w sprawie Konwencji Stambulskiej, a także po raz kolejny nie potrafili uczcić jednej z kluczowych rocznic w naszej współczesnej historii.

Zapewne część osób znajdzie jednak pozytywy. Wszak w ramach „walki o naszą cywilizację” rządzący zaktywizowali policję przeciwko działaczom LGBT. Są tylko dwa zasadnicze problemy. Po pierwsze, wszelkiej maści prawica przez podobne działania nie powstrzymała nigdzie pochodu światopoglądowego liberalizmu. Po drugie, to głównie efekt tarć wewnątrz obozu rządzącego. Po prostu minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro próbuje zbić punkty u konserwatywnego elektoratu, aby wzmocnić swoją pozycję przetargową w Zjednoczonej Prawicy.

Dużo ciekawsze od działań Ziobry są więc słowa jego partyjnego kolegi. Europoseł Patryk Jaki niedawno opublikował swoje powyborcze refleksje. Wynika z nich, że w PiS pojawiła się frakcja „ciepłej wody w kranie”. Polityków twierdzących, że nie warto wchodzić w żaden spór „cywilizacyjny”, ale skupić się tylko na kwestiach ekonomicznych. Jaki przyznał więc, iż jego obóz polityczny nie ma żadnego pomysłu na walkę na polu ideologicznym. Pachnie to więc typową dla państw zachodnich „partią ludową”, której chadeckość polega na posiadaniu chrześcijaństwa w nazwie (a często i nawet bez tego się obejdzie).

PiS-owcy politycy, dziennikarze i ministeralne farmy trolli nie zamierzają jednak rezygnować z jednego: atakowania wszystkich niezależnych inicjatyw, które kwestionują hegemonię Kaczyńskiego po prawej stronie. Gdy poparcie #MimoWszystkoDuda nie było już potrzebne, powrócono ponownie do retoryki „ruskich onuc” i tym podobnych bredni. Z kolei w listopadzie zapewne znowu do domów niektórych nacjonalistów zapukają smutni panowie z ABW.

Zasadniczo w tym streszcza się cała historia tak zwanej prawicy po 1989 roku. Za każdym razem jej politycy, gdy błędy i kłamstwa zaczynają drażnić nawet ich najbardziej betonowy elektorat, wynajdują wroga potrzebnego do mobilizacji rozczarowanych wyborców. Od lat ma to miejsce w przypadku PiS, a tak samo było też z Ligą Polskich Rodzin. Do dzisiaj pamiętam zresztą ludzi, którzy kilka lat po klęsce Ligi twierdzili, że „Roman Giertych ma plan” i „trzeba mu zaufać”. PiS-owska narracja o „starciu cywilizacyjnym” wpisuje się w tę samą narrację.

Najgorsze, że wśród uczestników wspomnianej akcji znaleźli się ludzie mający być autorytetami dla środowiska narodowego. Naiwność takich ludzi jak dr Leszek Żebrowski, mających za sobą obserwację całej III RP, jest więc przerażająca. Wygląda wręcz na to, że narodowcy nie tylko zaczęli urządzać się w przysłowiowej „ciemnej d***e”, ale zdążyli już wymienić w niej pierwsze meble.

M.