Niektóre media w Stanach Zjednoczonych obrały sobie nowy cel prowadzonej przez siebie „antyrasistowskiej” nagonki. Według nich pokłady „rasizmu” mogą znajdować się chociażby w muzyce klasycznej. Przytłaczająca większość najbardziej znanych kompozytorów tego nurtu reprezentuje białą rasę, natomiast w samej Ameryce czarnoskórzy czy Latynosi stanowią tylko niewielki procent muzyków.

Tak naprawdę niewielkie dyskusje dotyczące podziału rasowego tworzonego rzekomo przez muzykę klasyczną pojawiały się jeszcze przed śmiercią niejakiego George’a Floyda. Wywołał je chociażby raport Ligi Orkiestr Amerykańskich z 2016 roku. Na jej zlecenie wyliczono udział osób określonych ras wśród muzyków – tylko 1,8 proc. z nich miało czarny kolor skóry, z kolei 2,5 proc. było Latynosami.

Zdaniem „antyrasistów” fakt ten dowodzi, że muzyka poważna jest zdominowana przez białych ludzi. Co więcej, przytłaczającą większość kompozytorów stanowili i stanowią do dzisiaj osoby pochodzenia europejskiego. Kilka dni temu dziennik „San Francisco Chronicle” narzekał więc na fakt, że miejscowa orkiestra symfoniczna ma w swoim repertuarze właściwie jedynie utwory skomponowane przez białych twórców.

„The New York Times” nazywa natomiast świat muzyki klasycznej mianem „najmniej zróżnicowanej instytucji w kraju”, co ma być nawet maskowaniem „rasizmu” panującego w tym sektorze kultury. Ponadto niektóre amerykańskie stacje radiowe i portale internetowe wprost oskarżały środowisko związane z muzyką klasyczną o niechęć do osób o innym kolorze skóry.

Na podstawie: valeursactuelles.com.