Zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich przed dokładnie pięcioma laty było momentem przełomowym – przede wszystkim dla obozu Prawa i Sprawiedliwości. Zapewne po reelekcji w praktyce nic dla zwykłych Polaków się nie zmieni, stąd już teraz można pokusić się o stwierdzenie, że obecną głowę państwa zapamiętamy głównie jako internetowy mem. I tylko jeśli Duda zmieni obecny kurs mocno upodabniający go do Bronisława Komorowskiego.

Zaraz zostaniemy oczywiście sklasyfikowani jako „platformerski” albo „KOD-owski portal”, tym niemniej nie można przymknąć oka na fakt, że urzędujący prezydent został sprowadzony praktycznie tylko do roli automatu. Jego głównym zajęciem jest więc hurtowe podpisywanie ustaw podsuwanych przez obóz rządzący. Czy jednak można mieć o to do niego większe pretensje? Wszak przed kampanią z 2015 roku był politykiem trzeciego, ale jednak szeregu Prawa i Sprawiedliwości, nie ukrywając wówczas swojej politycznej afiliacji.

Bierność głowy państwa powoduje jednak, że może ona być w łatwy sposób upokarzana przez centralę na Nowogrodzkiej. Najbardziej wymownym przykładem jest oczywiście obsada fotela prezesa telewizji publicznej. Jacek Kurski po swoim odwołaniu i tak pozostał w telewizji oficjalnie jako doradca zarządu, natomiast teraz wiele wskazuje na jego triumfalny powrót. Tymczasem Duda chciał przez chwilę wybić się na ograniczoną niezależność właśnie wtedy, gdy uzależnił podpisanie głośnego dofinansowania TVP od dymisji Kurskiego.

Rozdźwięk pomiędzy chęcią zostania „prezydentem wszystkich Polaków” a lojalnością wobec PiS-u jest tak naprawdę dylematem trwającym od początku kadencji Dudy. Do dzisiaj, jak wyraźnie widać, nie został on jednak w żaden sposób rozwiązany. Przykład zawetowania przed trzema laty zmian w wymiarze sprawiedliwości pokazał zresztą, iż jest to niezwykle trudne zadanie. Duda musiał wówczas mierzyć się z atakami przychylnych władzy mediów, dla których dużo ważniejsza jest jednak opinia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że głowa państwa coraz mocniej odpływa w rejony „strażnika żyrandola” nie tylko z powodu swojego politycznego zaplecza. Do Komorowskiego upodabnia się już zarówno przez bycie bohaterem memów, co dzieje się praktycznie od początku jego prezydentury, ale także z powodu pojawiających się często wpadek. O ile wkładanie w nocy harcerskiego mundurka czy udział w „challenge’u” można jakoś przeboleć, o tyle słowa jakie kilkukrotnie padały z ust głowy państwa podczas spotkań z wyborcami powinny mocno niepokoić.

Chociażby we wrześniu 2018 roku Duda podczas wizyty w Zgorzelcu powiedział na temat likwidowanego zakładu, że nie należy się tym martwić, bo „otworzą następny”. Od razu nasunęło się więc skojarzenie z „trzeba zmienić pracę i wziąć kredyt”, czyli słynnej wypadki Komorowskiego z kampanii prezydenckiej sprzed pięciu lat. W ten weekend obecna głowa państwa w podobnym sposób potraktował podczas wizyty w Garwolinie kobietę, która skarżyła się na brutalność policji podczas niedawnego „Strajku przedsiębiorców”. Jej obiekcie dosyć szybko zagłuszyli klakierzy Dudy wykrzykując hasła pochwalne pod jego adresem.

Nie tylko podobne sytuacje wskazują na coraz większe odrealnienie Dudy i jego otoczenia. Zauważają to już nawet postaci pokroju Samuela Pereiry z TVP Info, będącego jednym z najbardziej kontrowersyjnych propagandystów PiS-u. W tekście o wszystko mówiącym tytule „Andrzej Duda na prostej drodze do przegranej” zarzuca on Dudzie pasywność i przypominające Komorowskiego przekonanie o wygranej znajdującej się już praktycznie w kieszeni.

Najważniejszą konkluzją artykułu medialnego funkcjonariusza „dobrej zmiany” jest właśnie brak pomysłu PiS-u na dalsze rządzenie krajem. Co więcej, Pereira nie dostrzega wyraźnie wyznaczonej granicy pomiędzy PiS a PO, uznając kurs na zachowanie władzy za prostą drogą do przegranej Dudy. Te podsumowanie jest zresztą niezwykle ważne. Obie partie po kilkunastu lat dominacji na scenie politycznej już się zużyły, dlatego konieczne jest poszukiwanie nowego kierunku dla Polski. Problem w tym, że wciąż na horyzoncie nie widać żadnej interesującej alternatywy.

M.

Zobacz również: