Rosnące napięcie w syryjskiej prowincji Idlib zintensyfikowało negocjacje pomiędzy Rosją a Turcją. Na początku marca mają spotkać się ze sobą przywódcy obu państw, jednak strona turecka zaprzecza, aby już w tej chwili dogadano się w sprawie deeskalacji konfliktu. Od czwartku turecka armia zaatakowała zresztą wiele celów należących do syryjskiego wojska, co ułatwiło dzihadystom odzyskanie niektórych terenów.
W czwartkowym ataku na żołnierzy Tureckich Sił Zbrojnych (TSK) przebywających na południu Idlib zginąć miało 33 wojskowych, a 30 kolejnych odniosło rany. Spowodowało to znaczną eskalację syryjsko-tureckiego konfliktu w tej prowincji, dlatego dzisiaj telefonicznie rozmawiali ze sobą rosyjski prezydent Władimir Putin i jego turecki odpowiednik Recep Tayyip Erdoğan. Na razie docierają sprzeczne sygnały dotyczące negocjacji pomiędzy oboma przywódcami.
Erdoğan twierdzi, że powiedział Putinowi, aby pozostawił on TSK sam na sam z Syryjską Armią Arabską (SAA), a wówczas Turcy „zrobią co trzeba”. Według strony rosyjskiej obie strony miały z kolei zgodzić się w kwestii konieczności normalizacji sytuacji w północno-zachodniej Syrii. Rosja i Turcja mają więc kontynuować rozmowy dyplomatyczne, natomiast w przyszłym tygodniu Putin spotka się z Erdoğanem.
Tymczasem w odpowiedzi na atak z czwartku, turecka armia przeprowadziła bombardowania wielu celów należących do SAA. Głównie przy pomocy dronów Turkom udało się zniszczyć sporą część syryjskich konwojów wojskowych, baterie przeciwlotnicze czy też fabryko broni chemicznej. Damaszek oskarżył przy tym Ankarę o szerzenie dezinformacji, bo miał on zniszczyć wszelkie zapasy tego typu broni pod nadzorem przedstawicieli Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Na podstawie: sana.sy/en, almasdarnews.com, ria.ru.