Nie ustają protesty rozpoczęte po obaleniu przed tygodniem boliwijskiego prezydenta Evo Moralesa. Zamachowi stanu przeprowadzonemu przez wojsko i policję sprzeciwiają się zwolennicy byłej głowy państwa, stąd siły zbrojne tłumiąc ich protesty zabiły w piątek dziewięć osób. Dodatkowo tymczasowe władze Boliwii wydały dekret zapewniający bezkarność funkcjonariuszom walczącym z demonstrantami.

Międzyamerykańska Komisja Praw Człowieka (IACHR) oraz Organizacja Narodów Zjednoczonych potępiły jednoznacznie wydarzenia, do których doszło w piątek pod boliwijskim miastem Cochabamba. To właśnie tam siły zbrojne otworzyły ogień do kilku tysięcy lokalnych plantatorów koki, chcących przedostać się do miasta w celu wsparcia protestów  przeciwko obaleniu Moralesa.

Na nagraniach wideo opublikowanych przez te organizacje widać pięciu zabitych przeciwników dotychczasowej boliwijskiej opozycji. Jednocześnie Boliwijskie Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich informuje o dziewięciu ofiarach śmiertelnych, będących efektem użycia ostrej amunicji przez tamtejsze służby. Ponadto rannych miało zostać 30 osób, natomiast aresztowanych 169.

To nie jedyne działania boliwijskiego wojska i policji, wzbudzające powszechną krytykę w Ameryce Południowej. Zarzuca im się bowiem utrudnianie pracy dziennikarzom relacjonującym protesty zwolenników Moralesa, ponieważ mają oni być atakowani przez funkcjonariuszy fizycznie oraz gazem łzawiącym.

Sprawę na pewno pogorszy wydanie w sobotę dekretu przez tymczasowe władze kraju. Zapewnia on siłom bezpieczeństwa zwolnienie z odpowiedzialności karnej podczas wykonywania „obowiązków służbowych”, czyli tłumienia protestów przeciwników boliwijskiej centroprawicy. Mogą one też używać broni palnej, ponieważ dekret przyznaje im możliwość stosowania wszystkich środków w celu zaprowadzenia porządku.

Na podstawie: telesurenglish.net, reuters.com.