Na urządzoną rok później, kolejną blokadę Marszu Niepodległości środowiska anarchistyczne i lewicowe związane ze środowiskiem „Krytyki Politycznej” zaprosiły stu bojówkarzy antyfaszystowskich z Niemiec, aby rozprawili się oni z uczestnikami marszu upamiętniającego odzyskanie niepodległości przez Polskę. Bojówkarze uzbrojeni w kije i kastety podczas przechadzki po centrum Warszawy zdążyli zaatakować oficjalną miejską paradę i uczestniczącą w niej grupę rekonstrukcyjną wojen napoleońskich. Następnie ścigani przez policję znaleźli bezpieczną kryjówkę właśnie w lokalu „Krytyki Politycznej”. Same bojówki antyfaszystowskie w Polsce otwarcie stosują przemoc i się jej nie wyrzekają, o czym można przekonać się wertując tworzone przez nich witryny internetowe, oczywiście dopóki przemoc nie dotyka ich na własnej skórze.
Jedną z osób ochoczo sprzeciwiających się przemocy w Białymstoku okazał się z kolei Donald Tusk, który uczynił to za pośrednictwem swojego konta w serwisie społecznościowym Twitter. To właśnie w trakcie jego rządów dochodziło do stałych i nieprzerwanych prowokacji policyjnych wymierzonych w Marsz Niepodległości w latach 2011-2014, przeradzających się w regularne uliczne bitwy. W 2014 roku jako dziennikarz byłem świadkiem zachowania części policjantów wobec pacyfikowanego tłumu przypadkowych osób, które nie odbiegały znacząco od działań Berkutu na Majdanie (nie piszę oczywiście o strzelaniu z broni z ostrą amunicją). W czasie tych demonstracji wielokrotnie oddawano salwy z broni gładkolufowej w kierunku rodzin z dziećmi, a nie osób rzeczywiście mogących zagrażać policjantom. Mimo skrajnej brutalności policjanci otrzymali za swoje działania podziękowania od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Gdy doszło do tak zwanej afery taśmowej, na ulice Warszawy dwukrotnie wyszedł pokojowy tysięczny protest antyrządowy i spotkał się z agresją ze strony policyjnej prewencji, która brutalnie zatrzymała nie tylko samych liderów protestu, ale nawet część dziennikarzy pracujących na miejscu. Tłum był kilkukrotnie pacyfikowany, chociaż nie było z jego strony żadnych przejawów agresji wobec funkcjonariuszy.
W czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości stale dochodzi do eskalacji przemocy ze strony środowisk liberalnych. Najpierw był więc słynny „pucz”, czyli blokada fizyczna Sejmu w grudniu 2017 roku, a następnie środowiska Komitetu Obrony Demokracji i Obywateli RP zaczęły organizować blokady wszelkich manifestacji, których uczestnicy nie podzielają ich światopoglądu, czyli wszystkiego co prawicowe: miesięcznic smoleńskich, Marszy Powstania Warszawskiego, rocznicy Cudu nad Wisłą, uroczystości upamiętniających Żołnierzy Wyklętych i tak dalej. Co ciekawe wspomniane miesięcznice smoleńskie obstawiały bojówki działaczy „Solidarności”, również wcale nie stroniących od przemocy wobec atakujących ich przeciwników politycznych oraz w trakcie obrony ich zakładów pracy.
Marsz, którego sam byłem organizatorem, dotyczący walki o sprawiedliwość społeczną w Polsce, był zresztą fizycznie blokowany przez środowiska lewicowe, komunistyczne i liberalne tylko dlatego, że brali w nim udział nacjonaliści. Za uczestnictwo w tej demonstracji chciano nawet relegować mnie i inne osoby z uczelni. Zdaniem lewicy nie ma dla nas miejsca w przestrzeni publicznej i są gotowi demonstrować swoje stanowisko poprzez aktywne stosowanie przemocy.
Warto przy tej okazji zauważyć, że wszystkie te środowiska, prawicowe, lewicowe, liberalne, które potępiły przemoc w Białymstoku, jednocześnie same wprost popierały przemoc polityczną na Ukrainie w czasie trwania „Rewolucji Godności”. To właśnie wówczas miał miejsce fizyczny atak na milicjantów oraz funkcjonariuszy Berkutu, a także przejmowanie i okupacja budynków administracji rządowych, nie wspominając już o fizycznej eliminacji bojówkarzy wynajętych przez reżim Wiktora Janukowycza.
Środowiska LGBT, tak bardzo kreujące się na ofiary zajść w Białymstoku, mimo oficjalnego odżegnywania się od przemocy same bardzo chętnie ją same stosują. Wystarczy spojrzeć chociażby wlepki propagandowe, które były rozdawane wśród uczestników demonstracji w Białymstoku i jednoznacznie nawoływały do przemocy wobec przeciwników politycznych, co widać na poniższym zdjęciu:
Organizacja Femen walcząca o prawa LGBT wielokrotnie stosowała przemoc i atakowała prawicę i kapłanów. Aktywiści LGBT wielokrotnie sami atakowali kapłanów fizycznie:
Katolicy za obronę wartości chrześcijańskich są atakowani na dorocznym marszu dla życia w Berlinie przez środowiska LGBT:
Inny przykład agresji tych środowisk:
Samo środowisko LGBT często przenika się z bojówkami antyfaszystowskimi o których wspomniałem wcześniej.
Pojawiają się tym samem dwa podstawowe pytania.
W czym te wszystkie środowiska są lepsze, że mogą stosować przemoc, a druga strona nie?
Dlaczego jedne środowiska mogą tworzyć atmosferę nakręcania się spirali nienawiści poprzez atakowanie katolików, akty dla katolików bluźniercze (Matka Boża w aureoli w kolorze tęczy LGBT), stosować przemoc, a potem w oczach wszystkich stają się ofiarami?
PS. W Białymstoku tak naprawdę nie doszło do wielu aktów przemocy. Główne zbiorowe takie akty to było wykorzystywanie granatów hukowych i broni gładkolufowej wobec biernych blokujących fizycznie marsz. W porównaniu do wydarzeń w Lublinie rok temu nie wydarzyło się tak wiele. Zaledwie pojedyncze przypadki bójek.
WD