Wczorajsze protesty w Paryżu były nieco spokojniejsze niż w poprzednich tygodniach, co było jednak wynikiem niespotykanej dotychczas brutalności ze strony francuskich służb, zmobilizowanych już kilka dni wcześniej przez obóz polityczny prezydenta Emmanuela Macrona. Dodatkowo rządzący i posłuszne im media próbują zdyskredytować protest „żółtych kamizelek”, sugerując rosyjską odpowiedzialność za wywołanie społecznego oporu.

Oficjalne dane francuskiej policji mówią o 136 tysiącach protestujących, 179 rannych, 1723 zatrzymanych osobach oraz 1220 aresztowanych na dwadzieścia cztery godziny w całej Francji, ponieważ protesty odbywały się wczoraj nie tylko w Paryżu, lecz również w Marsylii, Bordeaux, Lyonie i Tuluzie. Na ulicach francuskiej stolicy pojawiło się przy tym blisko osiem tysięcy policjantów, a także pojazdy opancerzone mające utrudniać „żółtym kamizelkom” przemieszczanie się po ulicach miasta. 

Represje ze strony służb zaczynały się już zresztą na przedmieściach Paryża, gdzie zatrzymywano osoby zmierzające na manifestację. Część osób była aresztowana za niewielkie przewinienia, bądź też za posiadanie… kul do gry w bule. Minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner nie ukrywał przy tym zadowolenia z powodu „rekordu aresztowań w Paryżu”, co jego zdaniem oznaczało „poradzenie sobie z falą nienawiści i przemocy”.

„Żółte kamizelki” są tradycyjnie atakowane nie tylko przez policję, lecz również przez systemowe media, przy czym teraz do gry mają wkroczyć służby specjalne. Rozpoczęto bowiem rozpowszechniać sugestię, jakoby protesty we Francji były inspirowane przez Rosję. Do zamieszek ma więc nawoływać kilkaset anonimowych kont w mediach społecznościowych, natomiast na wczorajszej manifestacji pojawiły się też osoby z flagą Donieckiej Republiki Ludowej.

Warto podkreślić, że w czasie brutalnych zachowań policji ucierpieli również dziennikarze, którym odbierano zresztą choćby gogle ochronne czy maski przeciwgazowe. Rannych zostało co najmniej pięciu pracowników mediów – dwóch żurnalistów poczytnego dziennika „Le Parisien” ma więc rany postrzałowe, natomiast pobity pałkami fotograf Eric Dessons ma złamaną rękę.

Na podstawie: france24.com, valeursactuelles.com, leparisien.fr.