Stanowisko Izraelskich władz wobec ustawy mającej karać za używanie określenia „polskie obozy koncentracyjne” nie podziałał ozdrowieńczo na większość prawicowych publicystów, którzy starają się ratować swoją skompromitowaną pro-izraelską propagandę. Z tego powodu część z dziennikarzy mediów wspierających obóz Prawa i Sprawiedliwości rozpacza nad możliwymi „antysemickimi” reakcjami, krytykuje pomysły wydalenia izraelskiej ambasador i upominania się o prawa Palestyńczyków, a także przestrzega przed ostrym reagowaniem na żydowskie naciski.

Sprawa krytyki nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej postawiła w trudnej sytuacji nie tylko polski rząd, ale także prawicowych publicystów od wielu miesięcy nasilających swoją pro-izraelską propagandę oraz promujących tajemniczego żydowskiego lobbystę Jonny’ego Danielsa. Redaktor naczelny prorządowego tygodnika „Sieci Prawdy” Jacek Karnowski zauważa przynajmniej, że reakcja izraelskich władz nie jest efektem niewiedzy, część tamtejszych środowisk uruchomiła już poważne oskarżenia wobec naszego kraju, zaś rządzący syjonistycznym państwem z pewnością nie pomogą Polsce w walce z „polskimi obozami zagłady”.

Karnowski twierdzi przy tym, że z całej sytuacji nie ma jednak dobrego wyjścia. Redaktor naczelny „Sieci Prawdy” uważa jednak, że polski rząd nie powinien brnąć w konfrontację z żydowskimi środowiskami, ponieważ w takim wypadku na nasz kraj zostanie przeprowadzony frontalny atak, z którego nie wyjdziemy zwycięsko. Dylematy Karnowskiego uwzględniają przy tym fakt, iż nie można siedzieć cicho, kiedy izraelska ambasador Anna Azari deklaruje sprzeciw swojego państwa wobec wspomnianej nowelizacji. Podsumowując swój krótki tekst, publicysta stara się jednak krytykować „bezzwłoczne wytoczenie dyplomatycznych armat”.

W podobny sposób myśli jego dawny redakcyjny kolega, a obecnie publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, Łukasz Warzecha. Z tekstu opublikowanego na stronie internetowej pisma wynika, że Warzecha ma największe pretensje nie do żydowskich polityków (twierdzi, iż „na razie nie wiadomo” skąd bierze się atak syjonistów), ale do rządu Prawa i Sprawiedliwości, który ma jego zdaniem nie posiadać żadnego planu reakcji na kryzysy wizerunkowe, Publicysta przejawia przy tym, jak widać szczególnie po sobotnich wydarzeniach, niezwykle naiwną wiarę, iż do walki z dezinformacją wystarczy kilku urzędników resortu spraw zagranicznych, którzy będą w kilku językach odpisywać na wszelkie zarzuty wobec Polski, w tym także będą rozmawiać z izraelskimi dziennikarzami.

Największy niepokój wzbudza jednak u Warzechy inny oddźwięk weekendowych wydarzeń, w którym Polacy zaczną nagle upominać się o prawa Palestyńczyków i „dadzą się ponieść” mającym „potencjał antyizraelskim emocjom”. Dziennikarz znany jako jeden z największych fanatyków „polsko-izraelskiego sojuszu” twierdzi, że nasz kraj „absolutnie nie ma żadnego interesu” we wspieraniu Palestyńczyków, stąd też skrytykował on postulat prezesa Instytutu Zachodniego Stanisława Żerko, aby rządzący zaczęli podejmować ten temat. Warzecha pisze, że „Warszawa zainwestowała ogromnie dużo w naprawianie wzajemnych kontaktów z Tel Awiwem od czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego”, lecz nie starczyło mu na tyle bystrości, aby zauważyć, iż taka polityka nie przyniosła żadnych efektów.

Warzecha skrytykował także możliwość wydalenia izraelskiej ambasador w Polsce, o czym wspomniał Krzysztof Wyszkowski, czyli jedna z legend „Solidarności” i jednocześnie członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej. Obawy o ewentualny wzrost „antysemickich” postaw wyraził na Twitterze nasz „ulubieniec” i jak się okazuje stały czytelnik naszego portalu, a więc redakcyjny kolega Warzechy, Marcin Makowski. Napisał on bowiem, że „na antysemityzm, który podnosi przy tej okazji swoją głowę, nigdy nie było w Polsce miejsca”.

Na szczęście pojawiły się również głosy rozsądku. Co najbardziej zaskakujące, pewne sygnały refleksji nad swoją dotychczasową publicystyką dostarczył Rafał A. Ziemkiewicz, który na Twitterze przypomniał o braku żydowskiej pomocy dla ofiar stalinizmu i skrytykował postawę żydowskich szowinistów, a także opublikował na swoim koncie wspomniany wpis szefa Instytutu Zachodniego. Pozostaje mieć nadzieję, iż „nowoczesny endek” po trwającej aferze zrewiduje poglądy wyrażone przed czterema laty w kuriozalnym tekście „Żydzi do Gazy”.

Aleksander Majewski z portalu wPolityce.pl zwraca natomiast uwagę na polityczną poprawność wśród prawicowych publicystów, bowiem niektórzy z nich mają bić się we własne piersi. Publicysta krytykuje też niektórych polityków, w tym przede wszystkim Marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, zapraszającego izraelską ambasador do dyskusji na temat wdrażanego prawa, przy czym problem polega na tym, iż takie konsultacje były już prowadzone i odniosły widoczny skutek.

Na podstawie: dorzeczy.pl, wpolityce.pl, twitter.com.

Zobacz również:

Prawicowy tygodnik sączy filosemicką propagandę