iranPrezentujemy niedawno opublikowany, przeciwny ogólnie przyjętym opiniom tekst Kennetha Waltza, wiodącego teoretyka stosunków międzynarodowych oraz jednego z ojców realizmu strukturalnego. Jednocześnie zwracamy uwagę, iż profesor Waltz a priori zakłada, że irański program atomowy jest zorientowany stricte militarnie, czego ze stuprocentową pewnością stwierdzić się nie da, o czym informowaliśmy swego czasu w artykule Bezpośrednie zagrożenie nuklearne ze strony Iranu? Wykaz ostrzeżeń od 1979 roku.

***

Przez kilka ostatnich miesięcy byliśmy świadkami gorącej debaty nad najlepszym sposobem, w jaki USA i Izrael powinny zareagować na atomową aktywność Iranu. Wraz z podgrzewaniem temperatury debaty, USA zacieśniały swoje i tak już zdecydowane sankcje wobec Republiki Islamskiej, zaś Unia Europejska zapowiedziała w styczniu, że 1 lipca nałoży embargo na irańską ropę. Pomimo, że USA, UE i Iran powróciły ostatnio do negocjacji, nad sprawą unosi się odczuwalne piętno kryzysu.

A nie powinno. Większość amerykańskich, europejskich i izraelskich komentatorów oraz polityków ostrzega, że atomowo zbrojny Iran byłby najgorszą z możliwych opcji. Tak na prawdę, byłoby to przypuszczalnie najlepsze możliwe rozwiązanie: takie, które najprawdopodobniej przywróciłoby stabilność na Środkowym Wschodzie.

 

SIŁY MUSZĄ BYĆ ZRÓWNOWAŻONE

Kryzys dotyczący irańskiego programu atomowego może zakończyć się na trzy różne sposoby. Po pierwsze, dyplomacja sprzężona z dotkliwymi sankcjami mogłaby sprawić, aby Iran zaniechał swego pościgu za bronią nuklearną. Takie rozwiązanie jest jednak mało prawdopodobne: dane historyczne dowodzą, że kraj zdecydowany w swych dążeniach do wypracowania broni atomowej raczej nie może być od nich odwiedziony. Karanie takiego państwa poprzez sankcje ekonomiczne nie musi nieuchronnie unicestwić jego programu atomowego. Weźmy Koreę Północną, której udało się osiągnąć arsenał atomowy pomimo niezliczonych sankcji i rezolucji ze strony Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jeśli Teheran stwierdzi, że jego bezpieczeństwo zależy od posiadania broni nuklearnej, sankcje prawdopodobnie nie zmienią jego zdania. W rzeczywistości, powielanie sankcji może obecnie stworzyć w Iranie poczucie jeszcze większego niebezpieczeństwa, a w rezultacie dać jeszcze więcej powodów aby dążyć do obrony poprzez czynnik ostateczny.

Druga z możliwości zakłada, że Iran zaprzestaje testów broni nuklearnej, jednocześnie wypracowując sobie zdolność do nagłego zwrotu, zdolności do zbudowania i przetestowania broni w krótkim czasie. Iran nie byłby pierwszym krajem, który wypracowałby zaawansowany program atomowy nie budując bomby samej w sobie. Japonia, dla przykładu, utrzymuje potężną cywilną infrastrukturę atomową. Eksperci są przekonani, że może ona wyprodukować broń nuklearną w krótkim czasie.

Taka możliwość nagłego zwrotu może zadowolić wewnętrzne potrzeby polityczne irańskiej władzy, poprzez zapewnienie radykałów, że mogą cieszyć się wszelkimi korzyściami z posiadania arsenału (jak np. wyższy poziom bezpieczeństwa), bez minusów (jak np. międzynarodowa izolacja i potępienie). Problem w tym, że nagły zwrot nie musi zafunkcjonować wedle planu.

USA i ich europejscy sojusznicy skupiają się przede wszystkim na zbrojeniach, zatem mogą zaakceptować scenariusz, w którym Iran rezygnuje z bomby atomowej. Izrael, jednakże, postawił sprawę jasno – nawet możliwość wzbogacania (uranu) przez Iran jest zagrożeniem nie do zaakceptowania. Jest zatem prawdopodobne, że możliwa do potwierdzenia deklaracja Iranu o zaprzestaniu dążeń do budowy broni jądrowej mogłaby usatysfakcjonować główne siły zachodu, ale już nie Izrael. Ten mniej bałby się groźby pojawienia się arsenału jądrowego niż jego faktycznego istnienia, co poniosłoby za sobą kolejne ryzykowne wysiłki mające na celu osłabienie irańskiego programu atomowego poprzez sabotaż i skrytobójstwo – co z kolei mogłoby utwierdzić Iran w przekonaniu, że opcja nagłego zwrotu to jednak niewystarczający środek odstraszający i że jedynie zbrojenia mogą zapewnić pożądany poziom bezpieczeństwa.

Trzecie z wyjść z obecnej sytuacji to kontynuacja przez Iran podążania obecnym kursem i otwarte zbrojenia poprzez testy broni jądrowej. Oficjele USA i Izraela zadeklarowali, że takie wyjście jest nie do zaakceptowania, twierdząc, że nuklearny Iran jest wyjątkowo przerażającą perspektywą, a wręcz egzystencjalnym zagrożeniem. Taki język jest typowy dla mocarstw, które na przestrzeni historii irytowały się za każdym razem, kiedy inny kraj rozpoczynał zbrojenia nuklearne. Jak dotąd, jednakże, za każdym razem kiedy innemu państwu udawało się dołączyć do klubu nuklearnego, pozostali jego członkowie zmieniali taktykę i godzili się z tym. W istocie, poprzez redukcję nierówności w potencjale militarnym, nowe potęgi nuklearne generalnie wytwarzają większą regionalną i międzynarodową stabilność, a nie mniejszą.

Izraelski regionalny monopol nuklearny, który okazał się autentycznie trwały na przestrzeni ostatnich czterech dekad, przez długi czas podsycał niestabilność na Środkowym Wschodzie. W żadnym innym regionie nie istnieje pojedynczy, niekontrolowany reżim atomowy. To izraelski arsenał nuklearny, a nie irańskie dążenia, dołożył się w największym stopniu do obecnego kryzysu. Siły, koniec końców, muszą być zrównoważone. Co jest zaskakujące w przypadku Izraela to fakt, iż tyle czasu minęło, zanim pojawił się potencjalny kandydat do wytworzenia równowagi.

Oczywiście łatwo zrozumieć, dlaczego Izrael chce pozostać jedynym mocarstwem nuklearnym w regionie i dlaczego jest skłonny utrzymać ten status za pomocą siły. W 1981 roku, Izrael zbombardował Irak, aby zapobiec zagrożeniu dla swego jądrowego monopolu. To samo zrobił z Syrią w 2007 roku i obecnie rozważa podobną akcję przeciwko Iranowi. Jednak te posunięcia, które pozwoliły Izraelowi na utrzymanie przewagi atomowej na krótką metę, wytworzyły niezrównoważoną sytuację, którą ciężko będzie utrzymać w dłuższej perspektywie. Dowiedziona już zdolność Izraela do bezczelnego atakowania potencjalnych rywali w nuklearnym wyścigu nieuchronnie sprawiła, że jego wrogowie czują potrzebę wytworzenia środków, które pomogą zapobiec podobnym akcjom Izraela w przyszłości. W ten sposób, na obecne napięcia najlepiej spoglądać nie jako na wczesne stadium relatywnie świeżego irańskiego kryzysu atomowego, ale raczej jak na końcowe etapy ciągnącego się dekadami kryzysu nuklearnego na Środkowym Wschodzie, który skończy się jedynie wtedy, kiedy równowaga sił militarnych zostanie odtworzona.

 

NIEUZASADNIONE OBAWY

Jednym z powodów, dla których zagrożenie atomowo zbrojnym Iranem zostało rażąco przerysowane jest fakt, iż debata wokół tego tematu została wypaczona przez nieuzasadnione obawy i fundamentalne niezrozumienie tego jak państwa generalnie zachowują się w systemie międzynarodowym. Pierwsza istotna obawa, która daje fundament wielu innym, wynika z przekonania, że irański reżim jest z natury irracjonalny. Wbrew obiegowej opinii, irańska polityka nie jest kreowana przez „szalonych mułłów”, a przez całkowicie zdrowych na umyśle ajatollachów, którzy pragną przetrwania zupełnie jak wszyscy inni liderzy. Mimo, że irańscy liderzy angażują się w podburzającą i nienawistną retorykę, nie zdradzają żadnych skłonności do autodestrukcji. Zakładać inaczej byłoby poważnym błędem dla polityków w USA i Izraelu.

Jest to, jednakże, dokładnie to, co zrobili liczni oficjele i analitycy w Stanach i Izraelu. Przedstawianie Iranu jako irracjonalnego pozwoliło im na argumentację, że logika atomowego straszaka nie odnosi się do Republiki Islamskiej. Jeśli Iran wytworzyłby arsenał nuklearny – ostrzegają – nie zawahałby się go użyć w uderzeniu na Izrael, nawet mimo iż takie posunięcie pociągnęłoby za sobą masywny odwet i ryzyko zniszczenia wszystkiego, co irańskiemu reżimowi bliskie.

Pomimo, że niemożliwe jest, aby być pewnym co do intencji Iranu, jest jednak dalece bardziej prawdopodobne, że jeśli Iran dąży do arsenału nuklearnego, to w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa, a nie aby udoskonalić zdolności ofensywne (czy dokonać aktu samozniszczenia). Iran może być nieprzejednany przy negocjacyjnym stole i oporny w obliczu sankcji, ale w dalszym ciągu działa w celu własnego przetrwania. Irańscy liderzy, przykładowo, nie próbowali zamknąć Cieśniny Ormuz pomimo wydania zaczepnych ostrzeżeń iż tak uczynią, zaraz po tym jak UE zapowiedziała swoje embargo w styczniu. Irański reżim jasno wywnioskował, że nie chce prowokować z pewnością rychłej i niszczycielskiej odpowiedzi USA na takie posunięcie.

Tym niemniej nawet niektórzy obserwatorzy i politycy, którzy uznają, że reżim irański jest racjonalny, wciąż obawiają się, że broń atomowa ośmieli go, dając Teheranowi tarczę, która pozwoli na agresywniejsze postępowanie i wsparcie dla terroryzmu. Niektórzy analitycy obawiają się wręcz, że Iran bezpośrednio wesprze terrorystów arsenałem atomowym. Problem takich opini jest następujący – stoją w opozycji do historii działań każdego innego reżimu nuklearnego, lata wstecz aż do 1945 roku. Historia dowodzi, że kiedy dane państwo osiąga arsenał atomowy, zaczyna czuć się coraz bardziej podatne na atak i staje się wybitnie świadome, że jego broń jądrowa czyni je potencjalnym celem dla światowych potęg. Ta świadomość odwodzi reżimy nuklearne od zdecydowanego i agresywnego postępowania. Maoistowskie Chiny, dla przykładu, stały się o wiele mniej wojownicze po wyprodukowaniu broni atomowej w 1964 roku, a Indie i Pakistan stały się o wiele ostrożniejsze od momentu swego uzbrojenia nuklearnego. Istnieje mało powodów aby wierzyć, że Iran przełamie ten schemat.

Co się zaś tyczy ryzyka przekazania arsenału terrorystom, to nie ma kraju, który mógłby rozprowadzać arsenał nuklearny bez wysokiego ryzyka wykrycia. Zdolności inwigilacyjne USA byłyby tu poważną przeszkodą, podobnie jak ich imponujące i wzrastające możliwości identyfikacji źródła wzbogaconego surowca. Co więcej, dane państwo nie może całkowicie kontrolować, czy nawet przewidzieć zachowania sponsorowanych przez siebie grup terrorystycznych. Kiedy kraj taki jak Iran osiągnie zdolność atomową, będzie miał setkę powodów, aby całkowicie kontrolować swój arsenał. Budowanie bomby jest wszak kosztowne i niebezpieczne. Nie miałoby sensu przekazywanie produktu takiej inwestycji grupom, którym nie można ufać, nie można nimi kierować.

Kolejna często przywoływana obawa jest taka, że jeśli Iran wyprodukuje bombę, inne kraje w regionie podążą za nim, co doprowadzi do nuklearnego wyścigu zbrojeń na Środkowym Wschodzie. Era nuklearna trwa jednak już niemal 70 lat i jak dotąd, obawy o proliferację okazały się bezpodstawne. Właściwa definicja terminu proliferacja to gwałtowne i niekontrolowane rozprzestrzenienie się. Nic takiego nie miało jednak miejsca; w istocie, od 1970 daje się zauważyć spowolnienie w wysypie reżimów nuklearnych. Nie ma powodów aby uważać, że ten schemat się teraz zmieni. Jeśli Iran stanie się drugą potęgą nuklearną na Środkowym Wschodzie od 1945, wcale nie powinno to sygnalizować lawiny. Kiedy Izrael dokonał zbrojeń atomowych w latach 60-tych, był w stanie wojny z licznymi sąsiadami. Jego arsenał nuklearny był o wiele większym zagrożeniem dla świata arabskiego niż dzisiaj jest program irański. Jeśli atomowy Izrael nie był przyczynkiem dla wyścigu zbrojeń wtedy, to nie ma powodów, aby Iran był nim teraz.

 

RESZTA JEST PEWNA

W 1991 roku historyczni rywale Indie i Pakistan podpisaly traktat, na mocy którego nie będą godzić w swoje instalacje atomowe. Zdały sobie sprawę, że dalece większym zmartwieniem od nuklearnego straszaka adwersarza jest niestabilność wywołana przez nastawanie na niego. Od tamtego czasu, nawet w obliczu dużych tarć i ryzykownych prowokacji, oba te kraje zachowały pokój. Izrael i Iran zrobiły by dobrze, rozważając ten precedens. Jeśli Iran uzbroi się atomowo, będzie się powstrzymywał wzajemnie z Izraelem, tak jak zawsze bywa w przypadku mocarstw atomowych. Nigdy w historii nie miała miejsce wojna na pełną skalę pomiędzy dwoma mocarstwami atomowymi. Kiedy Iran przekroczy nuklearny próg, zadziała czynnik ostraszający, nawet jeśli irański arsenał będzie relatywnie niewielki. Żaden inny kraj w regionie nie będzie miał bodźca do wypracowania własnej zdolności nuklearnej i obecny kryzys wreszcie zniknie, dzięki czemu Środkowy Wschód będzie stabilniejszy, niż ma to miejsce obecnie.

Z tego powodu, Stany Zjednoczone i ich sojusznicy nie powinni w takich bólach podejmować prób odwiedzenia Iranu od produkcji broni nuklearnej. Dyplomacja pomiędzy Iranem a głównymi siłami powinna zostać zachowana, ponieważ otwarty kanał komunikacji sprawi, że zachodnie kraje będą czuły się pewniej w obliczu nuklearnego Iranu. Obecne zaś sankcje nałożone na Iran powinny zostać wycofane. Krzywdzą przede wszystkim zwykłych Irańczyków, bez konkretnego celu.

Co najważniejsze, politycy i obywatele świata arabskiego, Europy, Izraela oraz Stanów Zjednoczonych powinni czerpać komfort z faktu, że historia udowodniła, że gdzie pojawiają się zdolności nuklearne, tam również pojawia się stabilizacja. Co się tyczy broni nuklearnej, teraz jak i zawsze, wiele może się poprawić.

 

Źródło: http://www.foreignaffairs.com/articles/134957/kenneth-n-waltz/why-iran-should-get-the-bomb

Przekład: © SC (Autonom.pl) 2012