Na Placu Niepodległości w Mińsku pojawili się zwolennicy białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki. On sam wyszedł zresztą do demonstrujących i wygłosił przemówienie. Ostrzegał w nim przed ponownym rozpisaniem wyborów, które miałyby doprowadzić do likwidacji Białorusi w jej obecnym kształcie. Wśród poruszanych przez niego wątków znalazły się także działania innych państw.

Wiec zwolenników obecnej władzy zaczął być organizowany dopiero wczoraj rano. Dzisiaj do Mińska przyjechały więc przede wszystkim delegacje z zakładów pracy oraz państwowych gospodarstw rolnych. Na Placu Niepodległości według oficjalnych danych miało pojawić się blisko 50 tysięcy osób, natomiast krytycy Łukaszenki twierdzą, że było ich jedynie kilkanaście tysięcy.

Głównym punktem programu manifestacji było przemówienie samego białoruskiego prezydenta. Łukaszenka w swoim wystąpieniu nawiązywał między innymi do przeszłości, a dokładniej do dojścia swojej osoby do władzy. Wówczas Białorusini mieli mu zaufać, ponieważ podobnie jak on sprzeciwiali się liberalnym reformom ekonomicznym. Dzięki jego zwycięstwu udało się więc ochronić publiczne szkolnictwo czy też państwowe fabryki i gospodarstwa rolne.

Łukaszenka dodał, że przez prawie ćwierćwiecze jego władzy udało się zrealizować najważniejsze postulaty, w tym również zbudować własne, suwerenne państwo białoruskie. On sam jest jednak gotów na dokonanie reform, tym niemniej nie obiecuje łatwych pieniędzy, bo te biorą się jedynie z pracy „na polach i w fabrykach”. Jednocześnie ponowne wybory byłyby jego zdaniem końcem Białorusi.

W przemówieniu Łukaszenki nie brakowało wątków odnoszących się do innych państw. Jego zdaniem Polska, Litwa, Łotwa i Ukraina mają koncentrować swoje wojska na granicy z Białorusią, a w całym przedsięwzięciu ma mieć swój udział także NATO. Dodatkowo przestrzegał on zgromadzonych przez działaniami polskiej administracji, snując nawet wizję przesunięcia się polskich granic pod sam Mińsk.

Na podstawie: sb.by, tut.by.