uk imigracja indie Kolejny teatrzyk politycznej poprawności i seans odmieniania przez wszystkie możliwe przypadki frazy „prawa człowieka”, w celu zapewnienia kolorowym imigrantom łatwiejszego dostępu do pobytu w Europie za pieniądze w dużej części płynące z podatków płaconych przez białą ludność miejscową.

Podczas dzisiejszej rozprawy w Sądzie Najwyższym w Birmingham, adwokat hinduskiej pary starającej się o wspólny pobyt na Wyspach stwierdził, że wymóg znajomości języka angielskiego jest pogwałceniem tzw. „praw człowieka” niedoszłego imigranta. Padło również pomówienie o „dyskryminację w świetle prawa”, natomiast nie wiedzieć czemu, nie pojawiło się podczas rozprawy magiczne słowo „rasizm”, a jedynie „rasowa dyskryminacja”.

Obywatelka brytyjska pochodzenia hinduskiego Rashida Chapti (54 l.) stara się o pozwolenie, by jej mąż Vali Chapti (57 l.) mógł osiedlić się na Wyspach razem z nią. Są małżeństwem od 37 lat i mają szóstkę dzieci. Pan Chapti nie potrafi mówić, pisać ani czytać po angielsku. Z niemal stuprocentową dozą pewności można również stwierdzić – nie ma zielonego pojęcia o normach kulturowych panujących w Europie, a dokładnie w Wielkiej Brytanii i z pewnością takich norm nie będzie w pełni przestrzegał.

Pani Chapti natomiast podróżuje pomiędzy Indiami a Leicester od 15 lat. Zapowiedziany w czerwcu i wprowadzony w listopadzie 2010 roku przepis stanowiący, iż małżonek (w języku nowej, lepszej Europy: „partner”) obywatela brytyjskiego chcący sprowadzić się do Zjednoczonego Królestwa musi władać językiem angielskim jest jednym z elementów nowego prawodawstwa mającego rzekomo ograniczyć saldo migracji. Podobne kroki jak państwo Chapti podjęły dwie inne pary znajdujące się w analogicznej sytuacji.

Rashida i Vali Chapti, którzy domagają się rozpatrzenia swojej sprawy w sądzie wyższej instancji, twierdzą, że wspomniany wymóg stoi w opozycji do ich prawa do prowadzenia życia rodzinnego, prawa do zawarcia małżeństwa (mimo, iż małżeństwem są już od lat), a także po prostu uprawomocnia „dyskryminację”. Wymóg ma być w ten sposób, za słowami ich adwokata, sprzeczny z Europejską Konwencją Praw Człowieka – konkretnie z art. 8, 12 i 14 Konwencji.

Linia obrony wydaje się opierać niemal wyłącznie na mocno arbitralnym założeniu, że znajomość języka i kultury kraju docelowego jedynie jednego z małżonków „wystarcza” do uzyskania przez nich prawa do wspólnego pobytu w danym kraju. Warto jednak wspomnieć, że nawet najbardziej absurdalne żądania wysuwane przez kolorowych imigrantów, jeśli tylko wspomina się o tzw. „prawach człowieka”, mają szansę powodzenia (zob. Imigranci-przestępcy unikną deportacji dzięki „prawom człowieka”?).

 

na podstawie: dailymail.co.uk