1-marca-warszawa-2014-mPonad dwa tysiące osób wzięło udział w III Warszawskim Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, zorganizowanym przez kibiców Legii oraz miejscowych Autonomicznych Nacjonalistów przy wsparciu powstałego niedawno Stowarzyszenia Pamięci Żołnierzy Wyklętych i Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Bluszcz”. Wieczorny pochód, który przeszedł z Pl. Na Rozdrożu pod więzienie przy ul. Rakowieckiej 37 był również swego rodzaju zwieńczeniem obchodów 1 marca, jakie od rana odbywały się w stolicy w najróżniejszych formach.

Kombatanci, poczet sztandarowy, grupy rekonstrukcyjne, masa warszawiaków w każdym wieku (nie tylko „kiboli” i „ekstremistów”), płonące pochodnie i race – tak streścić można atmosferę wieczornego marszu w Warszawie. Nie wszystkim jednak wzniosła atmosfera i jedność uczestników przypadły do gustu – „przypomnieć” o sobie postanowili bowiem policjanci, którzy zarówno w okolicach startu pochodu, jak i na jego miejscu legitymowali i dokładnie przeszukiwali (włącznie z butami i skarpetkami) znaczną część uczestników – wszystko to ponoć w związku z „poszukiwaniem niebezpiecznych przedmiotów”. Przez policyjne utrudnienia start marszu opóźnił się blisko o 40 minut.

Paranoja policjantów, którym nie chcemy jednak poświęcać zbyt wiele miejsca w relacji, miała także kilka tragi-komicznych wątków. Jednym z nich była reakcja policjanta na kilkuletniego chłopca niosącego w rękach plastikową replikę karabinu, na którego widok dzielny stróż prawa zaapelował do kolegów okrzykiem „On ma broń!”, co spotkało się z żywą reakcją uczestników pochodu i tzw. „łańcuszkiem śmiechu”.

Czoło pochodu zajęły dwa płótna. Jednym z nich była legijna flaga „PamiętaMY”, drugim zaś okolicznościowy materiałowy baner o treści „Biel i czerwień mieli w sercu, opór w żyłach po kres dni. Wyklęci żołnierze, chłopcy twardzi jak stal” Rozciągniętym na przedzie i po bokach transparentom towarzyszyły płonące wśród uczestników pochodnie (500 sztuk) oraz zdjęcia przedstawiające wizerunki poszczególnych bohaterów podziemia narodowego. Rozdano także (zwłaszcza najmłodszym uczestnikom marszu) plastikowe repliki popularnych wśród Żołnierzy Wyklętych pistoletów maszynowych PPSZ i MP40. Na marszu nie brakowało oczywiście biało-czerwonych flag, jak też proporców ze stricte nacjonalistyczną symboliką. Kolumnę manifestantów prowadził poczet sztandarowy z kombatantami Armii Krajowej, a także dziewczyny z GRH „Bluszcz”.

Z okrzykami „Armio Wyklęta, Waszawa o Was pamięta”, „Wyklętych nie zapomnimy”, „Warszawiacy pamiętają” czy „Szechter przeproś za brata” uczestnicy marszu przemierzali ulice warszawskiego Mokotowa. Kilkakrotnie trzeba było „upomnieć” okolicznych mieszkańców wykrzykiwanym zapytaniem „Gdzie Wasze flagi?”, na co część z nich „odpowiedziała” rozwinięciem biało-czerwonych flag w oknach lub na balkonach – przy okazji otrzymując brawa od uczestników pochodu. Gdy manifestanci zbliżali się pod mury więzienia na Rakowieckiej zaintonowano okrzyk „Pozdrowienia do więzienia”, skierowany przede wszystkim do wciąż przebywających w nim stołecznych kibiców osadzonych na podstawie fałszywych oskarżeń jednego z bardziej znanych w Polsce konfidentów i bajkopisarzy.

Pod tablicą upamiętniającą pomordowanych w mokotowskim więzieniu niezłomnych żołnierzy zapalono znicze i złożono kwiaty, po czym pamięć wszystkich ofiar komunistycznych oprawców uczczono minutą ciszy. Następnie głos zabrał kombatant i nasz bohater, przedstawiciel podlaskiego oddziału Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. W swoim wzruszającym przemówieniu nie krył on dumy z wszystkich uczestników marszu, którzy stawili się na nim bardzo licznie. Zaapelował również, by w następnym roku wszyscy spotkali się w jeszcze liczniejszym gronie i zapraszali do uczestnictwa w podobnych wydarzeniach swoje rodziny i swoich znajomych. Uczestnicy podziękowali kombatantowi zarówno oklaskami, jak i gromkim okrzykiem „Cześć i chwała bohaterom”.

W przemówieniach głos zabrał także działacz Stowarzyszenia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, który odczytał następnie apel poległych. Wyczytano podczas niego 50 nazwisk, w którym uczestnicy marszu obok postaci powszechnie znanych, jak rotmistrz Witold Pilecki czy też Danuta Siedzikówna ps. „Inka”, mogli zapoznać się z żołnierzami pochodzenia łotewskiego, estońskiego czy też rumuńskiego. Po apelu w asyście rac odśpiewano Hymn Narodowy i zgromadzenie zostało zakończone. Marsz wypadł zdecydowanie najlepiej ze wszystkich organizowanych dotychczas edycji – pozostaje mieć więc nadzieję, że „tendencja wzrostowa” będzie się utrzymywać z roku na rok.

zdjęcia:

Więcej zdjęć na naszym fanpage’u na Facebooku: LINK