Od wczoraj głośna stała się sprawa Syryjczyka, który po przybyciu do Polski miał pobić swoją żonę, a następnie uciec. Okazuje się, że Omar Al-Halabi nie tylko dopuścił się przemocy, ale najprawdopodobniej wcale nie jest prześladowanym dziennikarzem. W jego obronie stanęli jednak liberalni żurnaliści, według których imigrant wraz ze swoją rodziną „potrzebuje spokoju”.

Burzę rozpętał korespondent TVP Info, Cezary Gmyz. Ujawnił on w swoim tekście, że 27 grudnia ubiegłego roku do mieszkania na ul. Sierpińskiego na warszawskiej Ochocie wezwany został patrol policji. Funkcjonariusze udali się na miejsce po zawiadomieniu ze strony zastępczyni burmistrza dzielnicy Ewa Kacprzak-Szymańska, którą zaalarmowała wcześniej dziennikarka Karolina Baca-Pogorzelska.

Policja została wezwana, ponieważ wspomniany już Omar Al-Halabi miał pobić swoją żonę. To właśnie ona zwróciła się zresztą o pomoc do Bacy-Pogorzelskiej, jednak jej mąż wyrwał jej telefon z ręki. Następnie zaś uciekł, gdy na miejscu pojawiła się wiceburmistrz z ramienia Koalicji Obywatelskiej.

Kontakt z żoną Syryjczyka był utrudniony, bo nie zna ona języka arabskiego. Według Gmyza dzięki translatorowi z telefonu komórkowego udało się jednak zrekonstruować wydarzenia do jakich doszło na warszawskiej Ochocie. Syryjska kobieta została więc uderzona przez swojego męża, a kiedy upadła na kanapę doznała urazu głowy. Policjanci stwierdzili zresztą na owej kanapie i ścianach liczne ślady krwi.

Baca-Pogorzelska zaopiekowała się Syryjką i dwójką jej dzieci, stąd cała rodzina postanowiła wyprowadzić się z mieszkania. Obecnie kobieta z dziećmi mają przebywać w Łodzi. Policji nie udało się jednak schwytać „uchodźcy”. Dodatkowo miał on grozić dziennikarce zgłoszeniem na policję nękania, jeśli nie przestanie ona zajmować się jego rodziną.

Syryjczyk trafił do naszego kraju właśnie dzięki pomocy Bacy-Pogorzelskiej i jej kolegi po fachu, Piotra Czabana z TVN. W ten sposób jego sprawę udało się nagłośnić, a pod medialnym naciskiem TVN-u Al-Halabi uzyskał azyl w naszym kraju. Wiele wskazuje jednak na to, że Syryjczyk nie jest osobą za jaką się podaje. Gmyz zadał z tego powodu kilka pytań, które dotyczą choćby redakcji w jakiej miał pracować jako „prześladowany dziennikarz”.

Co więcej, Al-Halabi miał zmyślić historię o córce, która zginęła podczas bombardowania. Kobieta ma tak naprawdę dalej przebywać w Syrii. Dwoje dzieci Syryjczyka, przebywające z nim w Polsce, to zaś jego latorośle jeszcze z poprzedniego związku. Dodatkowo Syryjczyk miał trafić do Polski dopiero, gdy odmówiono mu udzielenia azylu w państwach Europy Zachodniej. Tamtejsze służby nie były bowiem w stanie zweryfikować jego tożsamości, nie mówiąc już o historii jego ucieczki do Europy.

Interesującą linię jego obrony przyjęła zresztą wspomniana dwójka liberalnych żurnalistów. Krytykują oni nagłośnienie sprawy rodziny Al-Halabiego, która ich zdaniem „potrzebuje spokoju”. Czaban zarzuca dodatkowo Gmyzowi przeprowadzenie „publicznego linczu” na arabskim imigrancie. Baca-Pogorzelska od listopada ma nie zajmować się syryjską rodziną, stąd nie chce komentować jej prywatnych spraw.

Dziennikarka milczy nie tylko na ten temat. Nie chce bowiem komentować innych doniesień Gmyza, według którego Baca-Pogorzelska doskonale zdawała sobie sprawę, że opowieść o zabitej córce jest nieprawdziwa. Mimo to zainicjowała ona wspomnianą już akcję na rzecz osiedlenia Syryjczyka w Polsce. Warto podkreślić, że Baca-Pogorzelska i Czaban otrzymali liczne branżowe nagrody za pomoc udzieloną „uchodźcy”.

Na podstawie: tvp.info, press.pl, wpolityce.pl.