Rosyjska delegacja rządowa odwiedziła Armenię i Azerbejdżan w związku z niedawnym rozejmem w Górskim Karabachu. Moskwa w ten sposób nadzoruje porozumienie między Erywaniem a Baku, które już skutkuje poważnymi zmianami w regionie. Dodatkowo Rosjanie są zaniepokojeni próbami ingerencji w tę sprawę zwłaszcza ze strony państw zachodnich.

Przyjazd rosyjskiej delegacji do Baku i Erywania miał być pokazem wagi, jaką do tej kwestii przywiązują władze w Moskwie. W jej skład weszło bowiem dwóch rosyjskich wicepremierów, czterech ministrów oraz szefowa Federalnej Służby Nadzoru nad Ochroną Praw Konsumentów i Dobrobytem Człowieka. Jak można się łatwo domyślić, delegacji przewodził minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow. 

Właśnie w ten sposób Rosjanie chcieli zademonstrować swoją odpowiedzialność za umowę podpisaną 9 listopada, kończącą kilkutygodniowy konflikt o zajmowany przez Ormian teren Górskiego Karabachu. Porozumienie przewiduje poważne zmiany w tym regionie. Już od 10 listopada obowiązuje więc zawieszenie broni, a od 20 listopada region Agdam jest już przyłączony ponownie do terytorium Azerbejdżanu. W najbliższym czasie ormiańska Republika Arcach zostanie zresztą uszczuplona o kolejne dwie jednostki terytorialne.

Podczas wizyty na Kaukazie rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu poinformował, że rosyjskie siły pokojowe zostały rozmieszczone w 23 posterunkach. W trakcie tworzenia znajduje się zaś centrum pokojowe, którego głównym zadaniem ma być monitorowanie zawieszenia broni. Trwa już natomiast wymiana ciał poległych oraz jeńców między siłami armeńskimi i azerskimi. Do stolicy Górskiego Karabachu, Stepanakert, wrócić miało już 7 tys. uchodźców.

Ławrow uważa jednak pewne procesy za niezwykle trudne i długotrwałe. Zwłaszcza w kwestii przywrócenia normalnego obrotu handlowego. W Górskim Karabachu krzyżuje się bowiem kilka szlaków handlowych, ale konieczne jest usunięcie liczących sobie blisko 30 lat barier. Wpierw konieczne jest jednak unormowanie sytuacji humanitarnej. Łącznie pilnej pomocy ma potrzebować 90 tys. armeńskich oraz 45 tys. azerskich cywilów.

Rosjanie mają oczekiwać w tym kontekście zwłaszcza mobilizacji struktur międzynarodowych. Tymczasem Ławrow oskarżył Czerwony Krzyż i agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych o brak żadnej zauważalnej aktywności.

Jednocześnie Rosja mówi wprost o trudnych relacjach z zachodnimi partnerami. Zwłaszcza Stany Zjednoczone i Francja, z którymi Rosja znajduje się w Grupie Mińskiej OBWE ds. Porozumienia w Górskim Karabachu, mają być niezadowolone z obecnego obrotu sprawy. Moskwa twierdzi jednak, że nie oglądała się za siebie, bo rozejm w tym regionie był zgodny z założeniami wypracowanymi dotychczas w Grupie Mińskiej.

Premier Armenii Nikoła Paszynian miał podziękować Rosji za wsparcie podczas konfliktu w Górskim Karabachu. Liczy on zwłaszcza na rozwój dalszej współpracy Erywania z Moskwą w kwestiach wojskowo-technicznych. Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew uważa z kolei podpisane 9 listopada porozumienie za ważne osiągnięcie, mogące długoterminowo zaprowadzić pokój na Kaukazie.

Na podstawie: kommersant.ru, news.am.