„Nowy Obywatel” od kilku numerów nie zaskakuje i ponownie zajmuje się w największej mierze sprawą osób najbardziej wykluczonych w neoliberalnym systemie III Rzeczpospolitej, dodatkowo pisząc również o niezbędnej Polakom polityce mieszkaniowej czy transporcie publicznym.

Polskie media starają się nie zajmować sprawą bezdomności, informując najwyżej o jej ofiarach w okresie silnych mrozów. Bo przecież w tej kwestii wszystko jest jasne – bezdomny to pijany żul, któremu nie chciało się pracować, stąd też zasłużenie znalazł się w tej niewesołej sytuacji. Rozmowa z Adrianą Porowską, pracownikiem socjalnym i dyrektorem Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej w warszawskim Ursusie, zadaje kłam podobnym stwierdzeniom, w czym jest z pewnością bardzo wiarygodna jako osoba na co dzień zajmująca się osobami bez własnego dachu nad głową. Z własnego doświadczenia mówi ona o osobach, które są bezdomne choćby z powodu niemożności otrzymania lokalu socjalnego (chodzi np. o pracujących zarabiających kilkadziesiąt złotych powyżej odpowiednich limitów uprawniających do mieszkania), rozwodu, czy po prostu zbyt niskiej płacy. Porowska jednocześnie wspomina o bezdomnych potrzebujących pomocy lekarskiej i psychologicznej, którzy odbijają się od muru biurokratycznej machiny. Niewiele lepiej wygląda sytuacja starszych ludzi, co spowodowane jest kulejącą polityką senioralną. W poświęconym jej tekście Rafał Bakalarczyk zwraca uwagę, iż z powodu kryzysu demograficznego ten problem będzie narastać, a tymczasem państwo stara się powoli wycofywać z tego obszaru.

Innym miejscem wycofywania się państwa ze swoich obowiązków jest polityka transportowa, choć w jednym z sektorów widać lekką poprawę. Chodzi mianowicie o powrót tramwajów na ulice polskich miast, czego najbardziej jaskrawym przykładem jest oddanie do użytku w zeszłym roku rozległej linii tramwajowej w Olsztynie, gdzie przestała ona funkcjonować ponad pięćdziesiąt lat temu. Karol Trammer wskazuje na zalety tego środka komunikacji, który nie jest uzależniony od różnego rodzaju zawirowań na rynkach paliw, a także może podnosić prestiż niektórych obszarów miejskich. Mniej optymistyczny wydźwięk ma rozmowa z dr Michałem Wolańskim z Katedry Transportu Szkoły Głównej Handlowej, który mówi o problemach Polaków w mniejszych miejscowościach i na wsiach, gdzie coraz częściej przestają docierać autobusy. Czy na lepsze zmieni się coś w kwestiach polityki mieszkaniowej? W dniu sporządzania niniejszej recenzji prezes PiS Jarosław Kaczyński wbił łopatę w miejscu pierwszej inwestycji w ramach programu „Mieszkanie+”, stąd można patrzeć na tą kwestię z dużą dozą nadziei. A że jest ona niezwykle ważna wskazuje w swoim tekście Piotr Wójcik, zwracając uwagę na przeludnienie polskich mieszkań, ich wysoką cenę przy jednoczesnym śmieciowym rynku pracy utrudniającym pozyskanie kredytu, a także niewielką liczbę mieszkań komunalnych. Autor tekstu „Za mało, za ciasno, za drogo – mieszkalnictwo w Polsce” zwraca uwagę, kierując swoją argumentację w stronę osób z góry uprzedzonych do programów socjalnych, iż brak łatwo dostępnych obiektów komunalnych powoduje małą mobilność Polaków, którzy z tego powodu nie mogą w szybkim tempie zmienić swojego miejsca zamieszania i tym samym dostosować się do potrzeb rynku pracy.

Wyborom w Stanach Zjednoczonych poświęcone są dwa teksty amerykański autorów. Pierwszy z nich jest dotyczy w największej mierze odrodzeniu klasy robotniczej, z którą identyfikuje się blisko 60 proc. reprezentantów tzw. pokolenia millenialsów (osoby urodzone od połowy lat 80. do początku XXI w.), choć zgodnie z poziomem ich wykształcenia nie pasują oni do starych definicji tej warstwy społecznej. Utożsamianie się tych ludzi z robotnikami bierze się jednak z faktu, iż coraz więcej młodych Amerykanów uzyskuje przynajmniej tytuł licencjata, ale rynek pracy oferuje im jedynie niskopłatne zatrudnienie na stanowiskach charakterystycznych dotąd dla osób mających co najwyżej wykształcenie średnie. Stąd brała się popularność lewicowego senatora Berniego Sandersa, który ostatecznie przegrał prawybory Partii Demokratycznej, lecz mówił wiele o prawach pracowników i potrzebie bardziej sprawiedliwego podziału dóbr wytwarzanych w USA. Drugi tekst dotyczy zwolenników obecnego prezydenta-elekta Donalda Trumpa i również jest poświęcony sytuacji klasy robotniczej. Jego autor stara się zrozumieć osoby popierające Trumpa, które jego zdaniem wcale nie są rasistami, ale osobami obawiającymi się po prostu wpływu imigrantów na ich pozycję na rynku pracy lub niewierzącymi w rzekomo prospołeczne propozycje Hillary Clinton. Do tekstu można mieć jednak dość poważne zastrzeżenia, ponieważ amerykański dziennikarz ogółem nie widzi niczego złego w imigracji a „nieuleczalną” niechęć do niej uważa za przejaw rasizmu.

W jesiennym numerze mamy więc do czynienia z niewielką dozą mało interesujących z naszego punktu widzenia kwestii związanych z ideologią lewicy (raptem jeden tekst o parodystycznych rozłamach wewnątrz ruchu feministycznego), dlatego z pewnością należy ocenić go nieco wyżej niż choćby poprzednie wydanie „Nowego Obywatela”.

M.