Federalny Urząd Policji Kryminalnej spodziewa się blisko 150 tysięcy postępowań karnych rocznie, w związku z obowiązującym w Niemczech prawem dotyczącym internetowych komentarzy. Przed sądem będzie można stanąć za pisanie opinii w mediach społecznościowych, o ile zostaną one zakwalifikowane do „przestępstw z nienawiści”.

Już w przyszłym miesiącu za naszą zachodnią granicą zacznie działać Centralny Urząd Zgłaszania Treści Kryminalnych w Internecie. Właśnie wówczas zacznie obowiązywać zaostrzona wersja specjalnej ustawy dotyczącej przestępstw z nienawiści i szerzenia dezinformacji w sieci internetowej. Jest ona rozszerzeniem prawa NetzDG, przyjętego w 2017 roku przez Bundestag.

Niemiecka policja jest tym samym przygotowana na ściganie tamtejszych internautów. Szacuje się, że już w przyszłym roku do jej specjalnej komórki skierowanych zostanie blisko 250 tys. spraw. Później służby spodziewają się około 150 tys. postępowań karnych rocznie w związku z egzekwowaniem regulacji.

Dotychczas portale społecznościowe liczące powyżej 2 mln użytkowników musiały jedynie usuwać zakazane treści. Od lutego będą jednak musiały zgłaszać podobne przypadki do Federalnego Urzędu Policji Kryminalnej. W przeciwnym razie narażą się na grzywną w maksymalnej wysokości nawet 50 mln euro, o ile nie usuną treści w ciągu siedmiu dni od ich pojawienia się.

Same media społecznościowe sprzeciwiają się zmianom w niemieckim prawie, uznając je za nieproporcjonalne względem istniejącego zagrożenia. Jak na razie Google i Facebook nie zgłosiły na policję żadnego przestępstwa, choć władze naszych zachodnich sąsiadów przywiązują do tego dużą wagę.

W ostatnim czasie pojawiły się kolejne plany dotyczące cenzury w sieci internetowej. Na celowniku znalazł się komunikator Telegram, oskarżany przez tamtejszych polityków o udostępnianie swojej platformy „ekstremistom”. Bawarscy konserwatyści wezwali nawet do zablokowania aplikacji, ale zdystansowały się od nich pozostałe ugrupowania.

Na podstawie: jungefreiheit.de, forsal.pl.