Ponad pięćdziesięciu policjantów miało zostać rannych podczas starć, do których od wtorku dochodzi na greckich wyspach Chios i Lesbos. Funkcjonariusze bronili tam budowy obozów dla osób ubiegających się o udzielenie azylu, co jednak nie podoba się miejscowym mieszkańcom. Obawiają się oni zwłaszcza wzrostu przestępczości, mając w tej kwestii kilkuletnie doświadczenia.

Do pierwszych zamieszek na wyspie Lesbos doszło we wtorek, gdy w pobliżu ośrodków dla „uchodźców” pojawiło się blisko pół tysiąca osób. Następnego dnia liczba demonstrujących zwiększyła się do blisko tysiąca, a policja chcąc rozproszyć zgromadzenie użyła siły oraz gazu łzawiącego. W wyniku wczorajszych starć rannych miało zostać 52 funkcjonariuszy, natomiast aresztowanych zostało 10 mieszkańców.

W Chios swój sprzeciw wobec prac budowlanych wyraziło wczoraj blisko dwa tysiące osób. Zaatakowali oni nie tylko policjantów zabezpieczających budowę, ale także kilku funkcjonariuszy przebywających w miejscowym hotelu. Grecka policja obawia się, że podczas ataku zabrany mógł zostać między innymi policyjny sprzęt.

Mieszkańcy obu wspomnianych wysp protestują przeciwko działaniom prawicowego rządu, który zdecydował się na rozbudowę istniejących już i jednocześnie przeludnionych obozów dla osób ubiegających się o azyl. Lokalni politycy, mieszkańcy i związki zawodowe domagają się tymczasem przesiedlenia imigrantów. W ramach protestu zamknięto lokalne sklepy i przedsiębiorstwa, a ich właściciele chcieli w ten sposób pokazać swoje obawy dotyczące pobytu obcokrajowców na ich wyspach.

Kryzys migracyjny na obu wyspach położonych na Morzu Egejskim trwa już od kilku lat. To właśnie do brzegów Chios i Lesbos przybywają „uchodźcy” uciekający przed złymi warunkami społeczno-ekonomicznymi w Afryce Północnej.

Na podstawie: greekcitytimes.com, ethnos.gr.