Równe szanse na rynku, status społeczny i materialny jednostki skorelowany ściśle z nakładem pracy, czy też kolokwialne „chcącemu nie dzieje się krzywda” – czy znacie mity neoliberalizmu, którymi również w Polsce od prawie 30 lat, karmią nas elity? A co, gdyby udowodnić, że ponad naszymi głowami podlegamy selekcji, pozycjonowaniu i na swe życie mamy coraz bardziej ograniczony wpływ? Jako, że statystyczny obywatel ma tendencje do utrzymywania iluzji niezależności pozycja Cathy 0’Neil może wywołać u wielu czytelników dysonans poznawczy. Byłoby to jednak dobrą reakcją, ponieważ potencjalnie zmusiłoby do refleksji: czy tak skonstruowany system ekonomicznej zależności naprawdę ma nas służyć?

Wydana w 2017 roku książka wydaje się być jedną z najaktualniejszych jak i najobszerniejszych publikacji poświęconych algorytmom Big Data. Autorka, z zawodu matematyczka, wykładająca w Barnard College, nie kryje swego krytycznego stosunku wobec coraz szerszego zastosowania omawianych systemów analitycznych w procesie regulowania skomplikowanych interakcji społecznych. Dla podkreślenia ich destrukcyjnej roli tytułuje je „bronią matematycznej zagłady” (skrót: beemzet). Warto, aby książka O’Neil była pierwszym etapem do poszerzonej dyskusji o zastosowaniu algorytmów. Beemzety bowiem chociaż powierzchownie niedostrzegalne coraz częściej cieszą się popularnością w sferze zarządzania zasobami ludzkimi jak i ogólnie przenikają nasze życie codzienne. Z pozycji nacjonalistycznych część tez postawionych przez autorkę może być uważanych za co najmniej kontrowersyjne, aczkolwiek ciężko obecnie powoływać się na osobę o większym autorytecie, która tak dogłębnie przedstawiła negatywny wpływ beemzetów. Cathy 0’Neil w przeszłości zatrudniona była w jednym z amerykańskich funduszy hedgingowych i każdego dnia poznawała siłę oddziaływania algorytmów.

Jak udowadnia autorka na łamach swej ponad 200-stronicowej publikacji powszechne zastosowanie technologii Big Data przyniosło efekt odwrotny od zamierzonego. Potencjał algorytmów, który z powodzeniem mógłby służyć podniesieniu jakości życia wielu społeczeństw, w rzeczywistości przyczynia się do wykluczenia, pauperyzacji, spycha na margines osoby długotrwale bezrobotne. Analiza – często błędnych lub niepełnych – baz danych może być kluczowa nie tylko w momencie udzielenia pożyczki gotówkowej, ale także często decyduje o zatrudnieniu w danej firmie. Może też być wykorzystana przez pośredników finansowych do udzielenia kredytu w para-banku, tym samym wpychając klienta w spiralę zadłużenia. Metody matematyczne decydują równie często o selekcji kandydatów na studia, gdzie liczy się punktacja podnoszącą prestiż uczelni, a nie unikatowe predyspozycje ucznia. Wreszcie na podstawie treści udostępnianych przez użytkowników media społecznościowe mogą sugestywnie podsuwać określone artykuły do wyświetlenia i wpływać na wybory polityczne obywateli. Dlaczego więc mimo wielu negatywnych aspektów technologia Big Data cieszy się rosnącą popularnością? W świecie, w którym liczy się bowiem wymierność gwarantuje ona często efektywność, optymalizację środków i realizację celu nawet mimo destrukcyjnego wpływu na życie społeczne.

Na szczególną uwagę w moim mniemaniu zasługuje omówienie technologii Big Data w modelu zarządzania personelem w sektorze usług, przede wszystkim w barach szybkiej obsługi i w sieciach kawiarń. W Stanach Zjednoczonych tradycyjnie najgorętszymi entuzjastami implementacji algorytmów w zakresie organizacji pracy okazały się wielkie korporacje, takie jak Walmart, McDonalds czy też Starbucks. Jak można się domyśleć w tych przypadkach, Big Data została wykorzystana w celu maksymalizacji zysku akcjonariuszy stopniowo zamieniając się w tytułową „Broń Matematycznej Zagłady”. Najdramatyczniejszą postać system ten przybrał w sieci kawiarń, gdzie normą w procesie świadczenia pracy stała się tzw. „zamytwieralność”. Menadżerowie zarządzający kawiarniami Starbucks układali grafik podległemu personelowi według wskazań algorytmu przetwarzającego szereg zmiennych związanych z dniem tygodnia, porą roku, prognozą pogody etc. Normą więc stała się praca od rana do południa, by następnie mieć kilka godzin wolnego i powrócić do kawiarni wieczorem, gdyż w deszczowy dzień algorytm przewidział wzmożony ruch w sieci Starbucks – stąd wywodzi się termin „zamytwieralność”. Jakby tego było mało grafik układany był często zaledwie kilka dni przed zmianą, co dla wielu osób oznaczało dezorganizację życia prywatnego. Beemzety w omawianym przypadku pozwoliły na skuteczną akumulacje zysków kosztem rosnącej stopy wyzysku pracowników najemnych.

Czy termin „zamytwierność” brzmi dość egzotycznie? Być może wielu z nas pozna go z praktyki na polskim gruncie poprzez formę kontraktu zero godzin. Komisja kodyfikacja intensywnie pracuje według medialnych doniesień nad nowelizacją kodeksu pracy lub – uwzględniając pojawiające się gdzieniegdzie dementi – wytyczeniem ram do rozmów o jego zmianie. W omawianym przypadku kontraktu zerowego, niczym pracownicy Starbucks, pracobiorcy byliby w pełni dyspozycyjni w zależności od woli zatrudniającego. Pojawia się pytanie czy warunki tak elastycznego zatrudnienia będą zależne od zastosowania broni matematycznej zagłady na polskim rynku pracy?

Mimo wielu przykładów, w których algorytmy okazały się wadliwym narzędziem w regulacji skomplikowanych relacji społecznych nadal często cieszą się bezkrytycznym zaufaniem ich twórców. Z założenia widzą je bowiem jako modele całkowicie obiektywne, pozbawione ludzkich uprzedzeń. Jest to jeden z wygodnych mitów, które chcą utrwalać firmy specjalizujące się w analizie danych niezbędnych m.in. do opracowywania strategii marketingowych czy też badania zdolności kredytowej przez instytucje finansowe. Tymczasem życie dostarczyło przykładów jak krucha jest to wiara, gdy wieloletni szef FED Alan Greenspan w dobie szalejącego kryzysu finansowego oświadczył komisji, że nagrodzony Nagrodą Nobla algorytm związany z oceną modelu ryzyka finansowego okazał się jednak błędny…

R.eutt