Zelja18 listopada w mieście Vrčin został pochowany Branislav Zeljković Zelja (44). Zmarł po długiej chorobie, a na ostatnią drogę odprowadziły go tłumy, w tym rodzina, sąsiedzi, przyjaciele i liczni oficjele i kibice Crvenej Zvezdy* Belgrad. Na pogrzebie pojawili się m.in Vladan Lukić, prezes Crvenej Zvezdy, generalny sekretarz Andrija Kleut, trener Aleksandar Kristić, piłkarz Slavoljub Đorđević i inni.

Zelja był jednym z założycieli kibicowskiej grupy Delije sever 7 stycznia 1989. Wcześniej był dobrze znany w środowisku jako jeden z członków Red devils. W latach 80-tych był jednym z niewielu kibiców jeżdżących na wszystkie wyjazdy Crvenej Zvezdy. Do tej pory funkcjonuje przypowiastka-anegdotka z wyjazdu do Prištiny, kiedy to miał sam wraz z jednym kompanem wejść na stadion i otwarcie kibicować swojemu klubowi.

Podczas wojny w Jugosławii Zelja brał udział w ochotniczych oddziałach Željka Ražnatovića Arkana. „Organizowaliśmy się, szliśmy się bić za Serbię, nie za Jugosławię” mawiał Zelja. Uczestniczył w walkach w Bośni i Hercegowinie. Motywował to nie chęcia walki z Chorwatami, a z ustaszami.

Zelja nie pojawił się jednak na trybunach przez nacjonalizm. W pierwszej kolejności zawsze uważał się za kibica, zvezdaša. Wszystko, co wydarzyło się w latach ’90, było owocem specyficznego, żarliwego nacjonalizmu, który drzemie w sercu każdego Serba, a co na zachodzie i północy Europy, gdzie nacjonalizm zawsze ma wymiar doktryny, ciężko zrozumieć…

Szanowali go wszyscy kibice, nie tylko Crvenej Zvezdy, ale nawet rywale z konkurencyjnej ekipy – Grobari z Partizana. Nazywano go Komendantem. Na krótko po jego śmierci do grupy założonej ku jego pamięci na Facebook’u dołączyło ponad 3 tysiące członków. Na wszelkich forach internetowych skupiających kibiców piłkarskich dyskutuje się o Zelji prawie wyłącznie z podziwem i szacunkiem.

* tak, tak: Crvenej Zvezdy; Crvena czyli „czerwona” to przymiotnik i tak też to słowo odmieniamy, natomiast popularna wszędzie, w tym w telewizyjnych relacjach wersja „Crveny Zvezdy” jest błędna

 

fot. www.delije.net