W weekend Stany Zjednoczone były świadkiem manifestacji odbywających się pod hasłem „White Lives Matter”. Ich organizatorzy zwracali w ten sposób uwagę na rosnącą liczbę przestępstw przeciwko białym ludziom. Dodatkowo wzywali amerykańskie społeczeństwo do przebudzenia się, co nie spodobało się lewicowym ekstremistom.

Organizatorzy i uczestnicy demonstracji „Białe życie ma znaczenie” skrzykiwali się za pośrednictwem mediów społecznościowych. To właśnie w nich wzywano do ożywienia świadomości białej rasy i zjednoczenia wszystkich białych ludzi przeciwko narastającej wobec nich nienawiści. Jednym z haseł akcji było zresztą zwrócenie uwagi na rosnącą liczbę białych ofiar przestępstw z nienawiści.

Zapowiedzi manifestacji postawiły w stan gotowości amerykańską policję. W kilku miastach doszło zresztą do starć, które zostały zorganizowane przez anarchistów i innych działaczy skrajnej lewicy, w tym przede wszystkim przedstawicieli ruchu „Black Lives Matter”. Funkcjonariusze zdecydowali się rozwiązać oba zgromadzenia w Huntington Beach w Kalifornii, gdy rozpoczęły się zamieszki.

Demonstracje zwolenników separatyzmu rasowego zostały skrytykowane przez różnego rodzaju organizacje „anyrasistowskie”, „antyfaszystowskie” i żydowskie. Komentatorzy zwracali poza tym uwagę na fakt, że była to pierwsza od 2018 roku mobilizacja radykalnych środowisk nacjonalistycznych i prawicowych.

Na podstawie: nbcnews.com, forbes.com.