Korea Południowa była jednym ze wzorów prowadzenia skutecznej polityki walki z pandemią koronawirusa, jednak ostatnio ponownie pojawiło się tam sporo przypadków. Tamtejsze media podkreślają, że nowe ognisko COVID-19 jest związane z nosicielem wirusa, który pozarażał osoby bawiące się w klubach nocnych dla przedstawicieli środowisk homoseksualnych.

Jeszcze w ubiegłym tygodniu władze Republiki Korei chwaliły się kilkoma dniami bez potwierdzonych nowych przypadków koronawirusa. Z tego powodu kraj ten był stawiany obok Chińskiej Republiki Ludowej, Tajwanu czy Singapuru za wzór walki z rozprzestrzenianiem się COVID-19.  Wszystko dzięki rygorystycznemu podejściu do egzekwowania zasad wprowadzonego obecnie praktycznie na całym świecie dystansu społecznego.

Idylla nie trwała jednak długo, bo południowokoreańskie władze ogłosiły nagły wzrost liczby przypadków zarażenia tym wirusem. Do chwili obecnej w samym Seulu potwierdzono już 101 nowych przypadków, a praktycznie wszystkie związane są z zarażeniem się od 29-letniego mężczyzny. Miał on odwiedzić szereg klubów nocnych w stolicy Republiki Korei, zarażając inne przebywające w nich osoby.

Południowokoreańskie media informują, że ów człowiek związany jest z ruchem LGBT, dlatego potwierdzone nowe przypadki koronawirusa dotyczą środowiska homoseksualistów posiadających swoje własne kluby w Seulu. Zwłaszcza zachodnie media liberalne nazywają podawanie tego faktu do wiadomości za „homofobię”, skomląc jednocześnie nad możliwym wzrostem niechęci do homoseksualistów wśród Koreańczyków z południa.

Warto podkreślić, że 29-letni pederasta miał bawić się w trzech seulskich klubach w majowy weekend, gdy tymczasem dopiero 6 maja władze Republiki Korei zdecydowały się na poluzowanie obostrzeń wprowadzonych w związku z walką z COVID-19. Tym samym środowisko LGBT nielegalnie otworzyło swoje kluby nocne.

Na podstawie: cnn.com.