Bank Centralny Irlandii przyznał rację wszystkim przeciwnikom imigracji dostrzegającym w niej sposób na zaniżanie wynagrodzeń. Alarmuje on bowiem, że do Irlandii przyjeżdża zbyt mało obcokrajowców, aby w dłuższej perspektywie możliwe było utrzymanie właśnie niskich płac. Według raportu na ten temat to poważny problem dla pracodawców, którzy sami z siebie nie są skorzy do wypłacania większych kwot pracownikom.

Departament Finansów Banku Centralnego Irlandii przewidywał, że liczba obcokrajowców chętnych do pracy w Irlandii nie dorówna poziomowi notowanemu podczas gospodarczego boomu sprzed międzynarodowego kryzysu finansowego w 2008 roku. Jeszcze przed epidemią koronawirusa ekonomiści szacowali, iż przybędzie kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy, a średnia płaca będzie przez kilka lat rosła w tempie ponad 3 proc. w skali rocznej.

„Eksperci” jednoznacznie stwierdzili, że to dobra wiadomość dla irlandzkich pracowników oczekujących podwyżek wynagrodzeń, lecz zła dla samych pracodawców. Płace zaczęły rosnąć, bo według danych z zeszłego roku zatrudnienie utrzymywało się na rekordowym poziomie 2,32 mln osób, natomiast bez pracy pozostawało jedynie 110 tys. Irlandczyków.

Napływ imigrantów został więc mocno zahamowany, bo w okresie wspomnianego boomu ich liczba wynosiła 110 tys. netto, z kolei teraz jest to około 34 tys. Brak taniej siły roboczej tłumaczony jest głównie polepszeniem się sytuacji ekonomicznej w Europie Środkowo-Wschodniej. Mieszkańcy naszego regionu nie muszą więc emigrować na Zieloną Wyspę w poszukiwaniu zatrudnienia i wyższych zarobków.

Problemy ze znalezieniem pracowników wpływają więc na wzrost wynagrodzeń i są niewygodne dla pracodawców, którzy sami z siebie nie są zainteresowani podwyżkami. Koszty pracy wynoszą blisko połowę ogólnych kosztów ponoszonych przez przedsiębiorstwa, dlatego wzrost wynagrodzenia jest dla nich odczuwalny. Bank Centralny Irlandii uważa więc, że w kolejnych latach Irlandia będzie potrzebowała więcej imigrantów.

Na podstawie: independent.ie.