Jair Bolsonaro, lider brazylijskiej prawicy, wygrał niedzielną drugą turę wyborów prezydenckich otrzymując blisko 55 procent głosów. Polityk w przemówieniu po ogłoszeniu wstępnych wyników zapewnił, że jako głowa państwa będzie strażnikiem konstytucji oraz demokracji, lecz jednocześnie chce zawrócić Brazylię z obranego przez nią kilkanaście lat temu lewicowego kierunku. Brazylijscy komentatorzy podkreślają z kolei , iż będzie on musiał sformułować teraz dokładny program swojej prezydentury i dobrać współpracowników do nowego rządu.

Według danych brazylijskiej komisji wyborczej szef narodowo-konserwatywnej Partii Socjalliberalnej (PSL) uzyskał dokładnie 57,796,972 głosów, czyli 55,13 proc. wszystkich oddanych w niedzielnej drugiej turze wyborów prezydenckich. Jego przeciwnik, Fernando Haddad z lewicowej Partii Pracujących (TT), dostał z kolei 47,038,792 głosów i z wynikiem 44,87 proc. i tym samym został pierwszym od piętnastu lat lewicowym politykiem, który przegrał elekcję na głowę państwa.

Sam Bolsonaro komentując wstępne wyniki wyborów podkreślił, iż będzie szanował obowiązującą konstytucję oraz zasady demokracji, lecz jednocześnie zamierza diametralnie zmienić politykę swojego kraju. Szef PSL-u uważa bowiem, że Brazylia nie może dalej „flirtować z socjalizmem, komunizmem, populizmem i lewicowym ekstremizmem”, a także musi poradzić sobie z plagą morderstw i brutalnej przestępczości. Ponadto w dyplomacji Bolsonaro chce nawiązać kontakt z „państwami rozwiniętymi”, nie zaś z regionalnymi sprzymierzeńcami.

Na wygraną kandydata prawicy pozytywnie zareagowały zwłaszcza rynki finansowe, które mają nadzieję, iż Bolsonaro jako osoba zbliżona w ekonomice do kręgów neoliberalnych zmieni politykę podatkową lewicowej władzy, niekorzystną właśnie dla finansistów.

Na podstawie: oglobo.globo.com, reuters.com.

Zobacz również:

„Tropikalny Trump” ma posprzątać po lewicy