Odpadnięcie piłkarskiej reprezentacji Niemiec jeszcze w fazie grupowej Mistrzostw Świata z Rosji było nie lada sensacją, ponieważ to właśnie nasi zachodni sąsiedzi są jeszcze aktualnym mistrzem globu. Jedną z głównych przyczyn niepowodzenia kadry miały być niesnaski wewnątrz drużyny, zaś jednym z punktów zapalnych było zachowanie piłkarzy pochodzenia tureckiego, którzy kilka tygodni przed Mundialem fotografowali się z tureckim prezydentem Recepem Tayyipem Erdoğanem.

O problemach Niemców z multikulturowością pisze na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” publicysta Konrad Popławski. Na przykładzie niemieckiej kadry pisze on o wspomnianym zachowaniu piłkarzy tureckiego pochodzenia. Mesut Özil i İlkay Gündoğan w połowie maja spotkali się bowiem w Londynie z Erdoğanem, przekazując mu w prezencie koszulkę z napisem „Dla mojego prezydenta”. Nie spodobało się to niemieckim kibicom oraz legendom tamtejszej piłki, stąd spora część z nich domagała się wykluczenia obu zawodników z kadry.

Popławski przypomina, że turecki prezydent w ostatnich latach stał się w Niemczech synonimem satrapy „do którego w dodatku niemieccy politycy muszą się przymilać”, ponieważ to właśnie on powstrzymuje kolejną falę imigrantów z Bliskiego Wschodu. Dodatkowo Erdoğan nie waha się prowadzić swoich kampanii wyborczych właśnie w Niemczech, gdzie wbija klin pomiędzy rodowitymi Niemcami a osobami pochodzenia tureckiego.

Przypadek obu piłkarzy pokazuje przy tym, że rzekomy sukces integracji obcokrajowców ze społeczeństwem niemieckim był tylko propagandową ułudą. Wspomniany Özil urodził się bowiem i wychował w Gelsenkirchen, ale aż do czwartego roku życia nie miał kontaktu z językiem niemieckim, stąd sam przyznaje, iż przed swoimi wypowiedziami dwa razy zastanawia się nad poprawnym ułożeniem zdania. Od tego czasu wiele zmieniło się na gorsze, ponieważ w Gelsenkirchen powstały imigracyjne getta oraz strefy do których lepiej nie wchodzić.

Największym problemem Niemców jest przy tym adaptacja imigrantów na rynku pracy. „Dzisiaj coraz częściej pojawiają się wątpliwości, czy migranci są w stanie dostosować się do niezwykle sztywnego, sformalizowanego rynku pracy, na którym panują wysokie wymagania względem pracowników” – pisze Popławski, przypominając jednocześnie statystyki mówiące o tym, iż tylko połowa z imigrantów przybyłych w ramach „polityki otwartych granic” znajdzie zatrudnienie w ciągu najbliższych pięciu lat.

Na podstawie: forsal.pl.