Premier Mateusz Morawiecki brał wczoraj udział w szczycie Grupy Wyszehradzkiej, podczas którego przedstawiciele rządów Polski, Czech, Słowacji i Węgier spotkali się z austriackim kanclerzem Sebastianem Kurzem. Morawiecki stwierdził po spotkaniu, że nasz kraj nie należy do „klubu przyjaciół relokacji uchodźców”, czyli wciąż niezrealizowanego planu Komisji Europejskiej dotyczącej rozlokowania imigrantów przybyłych w wyniku kryzysu imigracyjnego. Szef rządu zapomina jednak, że już otworzył nasze granice dla masowego napływu cudzoziemców.

Nowy austriacki rząd zdecydowanie walczy z imigracją, a także z rozwojem politycznego islamu, dlatego przed dokładnie dwoma tygodniami zapowiedział między innymi zamknięcie kilku meczetów oraz wydalenie kilkudziesięciu muzułmańskich imamów. Teraz austriacki kanclerz chce przy pomocy państw Grupy Wyszehradzkiej zablokować stary pomysł Komisji Europejskiej, dotyczący relokacji uchodźców. Z tego powodu w niedzielę w Brukseli odbędzie się zwołane ad hoc posiedzenie szefów rządów państw członkowskich Unii Europejskiej.

Grupa Wyszehradzka i Austria sprzeciwiają się jednak pomysłom Brukseli, dlatego nie chcą dopuścić do realizacji programu relokacji imigrantów, którzy przedostali się na nasz kontynent przed trzema laty podczas kryzysu migracyjnego. Szef polskiego rządu podkreślił więc, że „do tego klubu przyjaciół relokacji uchodźców my nie należymy i nie zamierzymy w tym procesie brać udziału”.

Problem polega jednak na tym, że zmagamy się z masowym napływem imigrantów, spowodowanym niezwykle łatwą procedurą przyznawania im wiz pracowniczych. Przed kilkunastoma dniami w tajemnicy przed opinią publiczną do Polski przybyli pierwsi pracownicy z Uzbekistanu, którzy pojawiają się na mocy koordynacji imigracji zarobkowej przez resorty pracy Polski oraz Uzbekistanu. Ubiegły miesiąc był pod tym względem rekordowy, ponieważ obcokrajowcy spoza UE złożyli blisko 21 tysięcy wniosków o umożliwienie im pobytu na terenie naszego kraju.

Co więcej, rządząca centroprawica pracuje nad jeszcze większymi ułatwieniami, dzięki którym do naszego kraju napłynęłaby pokaźna grupa imigrantów z Azji, którzy mieliby osiedlić się w Polsce na stałe i ściągnąć ze sobą swoje rodziny.

Na podstawie: interia.pl, migracje.gov.pl.