Wczoraj na Słowacji zakończył się największy strajk pracowników w historii tego młodego kraju. Zatrudnieni w montowni niemieckiego Volkswagena wywalczyli podwyżki płac, które w ciągu trzech lat mają wzrosnąć o 14 procent, choć ogółem wynagrodzenia w sektorze motoryzacyjnym są na Słowacji wyższe niż w Polsce i na Węgrzech.

Przed tygodniem do strajku przystąpiło blisko 70 proc. z liczącej blisko 12,3 tys. osób załogi trzech fabryk niemieckiego Volkswagena na Słowacji. Tym samym był to pierwszy w historii niepodległej Słowacji protest pracowników dużych zakładów, a dodatkowo zyskał on poparcie socjaldemokratycznego premiera Roberta Fico. Szef słowackiego rządu podkreślił, iż niemiecki koncern czerpie zyski z pracy Słowaków, ale płaci im co najwyżej jedną trzecią wynagrodzenia osoby zatrudnionej w koncernie na terenie Europy Zachodniej.

Pracownicy domagali się podwyżki płac o blisko 16 proc., podczas gdy Volkswagen oferował im 4,5 proc. w tym roku oraz 4,2 proc. w roku następnym. Jednocześnie przedstawiciele niemieckiego producenta samochodów twierdzili, iż płacowe żądania Słowaków mogą zagrażać stabilności zatrudnienia i konkurencyjności słowackich zakładów w całej grupie Volkswagena. Dodatkowo koncern płaci blisko dwa razy więcej niż wynosi średnia krajowa, a zarobki w słowackich montowniach są wyższe niż w analogicznych miejscach pracy w Polsce i na Węgrzech.

Ostatecznie związki zawodowe działające w Volkswagenie na Słowacji zgodziły się na stopniowe podwyżki przez trzy lata, które ogółem mają dać efekt w postaci podniesienia płac o blisko 14 proc. Dodatkowo koncern ma zwiększyć zatrudnienie, aby odciążyć już zatrudnionych pracowników, a także wypłacić w przyszłym miesiącu jednorazową premię w wysokości 500 euro.

Na podstawie: aktualne.sk, postoj.sk.