Pozdrowienia z SerbiiCzasem opowieści z nękanych wojnami rejonów świata mogą przybrać formy nieco odmienne od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Wśród wielu książek, artykułów czy sprawozdań wojennych reporterów, opisujących wydarzenia podczas konfliktu w byłej Jugosławii, czy jak kto woli jugosłowiańskiej wojny domowej, znajdziemy także komiks Aleksnadra Zografa, właściwie Sašy Rakezicia, jednego z animatorów serbskiej podziemnej sceny komiksowej. Pozdrowienia z Serbii: Dziennik komiksowy z czasów konfliktu w Serbii to połączenie autobiograficznej opowieści, rysunkowego pamiętnika i reportażu z targanego wojenną zawieruchą regionu, czy nawet konkretniej, z rodzinnego miasta autora. Zograf skupia się na życiu codziennym Serbów w kraju objętym embargiem, które zresztą przyjmowało czasem całkiem absurdalny wymiar – bo czy ktoś wpadłby na to, że Walt Disney Company wycofała w związku z nim swoje licencje? Jest to także wycieczka do świata wyobraźni artysty, w którym upiorne majaki wojennej pożogi mieszają się z nawiązaniami do popkultury i pół-sennymi wizjami, w których ważną rolę odgrywają rzeczy zupełnie przypadkowo zaobserwowane gdzieś na skraju pola widzenia, ledwie rejestrowane zmysłami.

Historia przekazana została w stosunkowo prostej formie graficznej, czarny wyraźny kontur i dość schematyczne postacie umieszczone w kompletnie asymetrycznych kadrach. Patrząc na styl autora gdzieś tli się skojarzenie z obrazami Edwarda Muncha. Jest w nim zawarta pewna oniryczna atmosfera kompletnego oderwania od dramatu przedstawionych wydarzeń. Unikalna kombinacja głębokiej sennej symboliki i prostoty. Na pewno niweluje to ciężar gatunkowy, nie znajdziemy tu scen przemocy czy dynamicznie narysowanych starć, chociaż na nudę także nie da się narzekać. Z artystycznego punktu widzenia z pewnością jest to pozycja warta uwagi, głównie ze względu na swoja oryginalność i wyrazistość stylu rysownika, chociaż z pewnością nie jest to forma, która każdemu przypadnie do gustu.

W swojej narracji autor rzadko dotyka spraw stricte politycznych, w zasadzie nie mówi ani o Miloševiciu, ani o Božoviciu, a wszystkie wydarzenia związane z władzą sprowadza do słów „rząd” albo „reżim”. Oczywiście zastosowana forma ujawnia afiliacje, może nie tyle polityczne, co ideowe autora. Nierzadko zdarza mu się uderzać w pacyfistyczne tony i wykazywać pewną ignorancję w sprawach narodowych. Ma to jednak swoją zaletę, gdyż tylko szaleniec mógłby posądzić go o nacjonalistyczne zacietrzewienie, a sytuacja przedstawiona w komiksie, obalająca skrupulatnie budowany w zachodnich mediach mit krwiożerczych Serbów, z pewnością mogłaby Zografa narazić na ataki. Pozdrowienia z Serbii wręcz roją się od tematów niewygodnych dla przeciętnego zjadacza medialnej papki serwowanej na temat tego gwałtownego konfliktu. Zarysowany jest tu mechanizm powolnego i celowego przeistaczania Serbów z jednej ze stron wyjątkowo skomplikowanego konfliktu w „tych złych” mających funkcjonować w świadomości odbiorcy masowego jako sprawcy wszystkich nieszczęść. Ludzie Zachodu nie rozumieli tej wojny, zwłaszcza Amerykanie i potrzebowali prostego, dychotomicznego podziału na stronę „czarną” i stronę „białą”, policjantów i złodziei. W przekazie medialnym nie było miejsca na odcienie szarości.

Oczami artysty obserwujemy życie serbskiej ulicy od najwcześniejszych dni wojny. Z perspektywy przeciętnego człowieka przybliżone zostają nam konsekwencje sankcji nałożonych na Serbię przez społeczność międzynarodową – od politycznych po te bardziej przyziemne jak bieda, szalejąca inflacja czy braki towarów na półkach. Jak trudny był to okres niech świadczy czasowy zanik handlu opartego na pieniądzu. Za walutę służyły ludziom usługi, robotnikom płaciło się trzodą bądź ziemniakami, a zdarzało się, że środkiem płatniczym stawała się amunicja. Mimo wszystkich potworności wojny, szalejącego ubóstwa i panującego głodu mieszkańcy Serbii w oczach autora potrafili odnaleźć swoją codzienność – zaadaptować się do nowej rzeczywistości. Uprawiali każdy skrawek ziemi, a więzi rodzinne zacieśniły się jak nigdy przedtem. Z drugiej jednak strony racjonalne spojrzenie na świat ustępowało zabobonowi i przesądom ludowym, a nawet sprzyjało powstawaniu nowych – wynikających z ówczesnych realiów i zagrożeń.

Co szczególnie przykuwa uwagę, to opis sytuacji migrantów. Nie tylko uchodźców z terenów objętych działaniami zbrojnymi, ale także wielu oportunistów, którzy postanowili wyjechać za granicę. Zograf wyraźnie podkreśla swoją irytację, gdy przysłuchiwał się rozmowom młodych, chcących jak najszybciej uciec z Serbii. Poddaje ich stanowisko charakterystycznie wyrazistej krytyce, wybijającej się nieco z sarkastyczno-zachowawczego tonu opowieści. Jasno deklaruje swoją chęć pozostania w ojczyźnie – niezależnie od niesprzyjających okoliczności. Światopogląd autora wylewa się z kart komiksu szerokim strumieniem, nie jest jednak natarczywy, nie próbuje ukrywać swojego stanowiska, ale nie moralizuje i komentuje wszystko bez agresji czy żalu. Z rzadka pojawia się narracji oskarżycielski ton, ale jest to zrozumiałe, wszak jest to forma pamiętnika, absolutnie subiektywnego świadectwa wydarzeń mających wówczas miejsce – zwłaszcza w ich, jakkolwiek by na to nie patrzeć, dramatycznym kontekście należy podziwiać powściągliwość autora.

Nieforemne, pozbawione symetrii kadry komiksu, czarno-białe rozmarzone ilustracje skutecznie wprowadzają nas wprost do umysłu autora. Humorystyczna narracja w obliczu opisywanych wydarzeń może wydawać się nie na miejscu, jednak jeśli nie znalazłaby go tutaj, to już chyba nigdzie by się jej to nie udało. Pozdrowienia z Serbii to opowieść oryginalna, pouczająca i niebezpieczna… dla utartych schematów o wojnie na Bośni i Hercegowinie. Nawet jeśli nie zgadzamy się z niektórymi ocenami autora, to wartość tej oryginalnej formy zapisu wydarzeń jest bezsprzeczna, a natłok informacji o życiu i zachowaniu ludzi w sytuacjach kryzysowych bezcenny. Surrealistyczny obraz wojny i zarazem podróż gdzieś do głębszych pokładów jaźni autora z lubością opisującego swoje półsenne wizje.

 

OWL

 

aleksandar zograf