PPPrzedstawicielka niemieckiej Partii Piratów, fenomenu politycznego, który zbudował swoją pozycję na żądaniach nieograniczonego dostępu do plików w internecie i sprzeciwiającego się dyktaturze praw autorskich, napisała swoją własną książkę, po czym… zastrzegła do niej prawa.

W Niemczech Partia Piratów ma spore poparcie, w 2011 roku w wyborach do berlińskiego parlamentu zdobyła piętnaście mandatów. Odnosiła sukcesy także w wyborach do innych parlamentów regionalnych.

Julia Schramm, autorka zastrzeżonej książki o tytule „Kliknij mnie: Zwierzenia internetowej ekshibicjonistki”, nie widzi nic niestosownego w zastrzeżeniu praw do swojej książki, mimo, iz ewidentnie kłóci się to z pierwotnymi założeniami ruchu „piratów”, który domagał się wolnego dostępu do takich dóbr. Wydawca książki „piratki”, wydawnictwo Knaus dba o to, by nieautoryzowane pliki były usuwane z sieci.

Hipokryzja pani polityk jest uwidoczniona aż nadto. W swojej książce odnośnie praw autorskich pisze ona m.in o „mafii treści”, postępując dokładnie tak samo przy dystrybucji swojej książki.

Autorka, która mogłaby wydać książkę w oparciu o tzw. wolne licencje, wolała jednak podpisać umowę z wydawcą i pobierać granty za każde wykorzystanie jej dzieła. Na swoją obronę mówi, że udostępni jej zawartość za darmo… za dziesięć lat, gdy odzyska pełnię praw autorskich.

Czy to już koniec wielkich ideałów, które zbudowały idee „piratów” i ten ruch społeczny? Czy ci, którzy głosami wyborców wierzących w nieograniczony dostęp do różnego rodzaju plików, czując możliwość zarobku zdradzili tych, którzy ich wybrali? Cóż, w polityce to nic nowego.