demokraci-do-urnZakończyła się I tura wyborów prezydenckich, tura o tyle ciekawa, że do wyboru Polacy mieli aż 11 kandydatów. Spoglądając na profile, wypowiedzi i poglądy kandydatów można jasno stwierdzić, że wybór był w tej kwestii dość ograniczony, i sprowadzał się głównie do nurtu konserwatywno-liberalnego, czasem tylko liberalnego. Widać to choćby po tym, jak poszczególni kandydaci odpowiadali na pytanie dotyczące podniesienia podatków dla najbogatszych – żaden z nich nie odpowiedział twierdząco.

Nawet kandydaci określani w mediach i nie tylko jako „antysystemowymi” w istocie takimi nie byli. Ich poglądy zdecydowanie pasują do obecnie panującej nam demokracji kapitalistycznej, której nikt nie miał zamiarów podważać, chyba, że tak potraktujemy poglądy kandydata partii KORWiN, oscylujące wokół elitarystycznej monarchii czy podobnemu systemowi autorytarnemu. Brak postulatów radykalnych zmian zresztą nie dziwi, skoro skażone medialną propagandą społeczeństwo samo nie widzi takich możliwości i twierdzi, że żyje w najlepszym systemie pod słońcem, wymagającym jedynie drobnych korekt.

Pewnym zaskoczeniem jest złamanie w I turze wyborów dotychczasowego monopolu partii rządzącej. Partii, która jak dotąd ciągle zmiatała konkurencję w najważniejszych wyborach. Widać tu zmęczenie ludzi obecnie prowadzoną polityką i ich brak zgody na dalsze kierowanie państwem w taki sposób. Niewątpliwie rozpocznie się medialna burza na temat zagrożeń ze strony głównej partii opozycyjnej, straszenie brakiem demokracji i podobnymi frazesami. Jest to o tyle pustosłowie, gdyż PiS, kreujący się na partię antysystemową jest w istocie partią antyrządową, akceptującą całkowicie obecny system demokracji kapitalistycznej i niemającą zamiarów zmieniać jego podstaw, a jedynie wprowadzać pewne kosmetyczne zmiany, mające ułatwić jego strawność dla obywateli.

Dużym już zaskoczeniem jest wynik Pawła Kukiza, który zgarnął około 20% elektoratu, a doceniony został dopiero w ostatnich przedwyborczych sondażach. Jest to sukces o tyle ciekawy, iż poglądy Kukiza opierają się głównie na JOW-ach i negacji obecnie rządzących i zasiadających w parlamencie, a on sam nie ma zbytnio rozwiniętych przekonań. Nie dysponuje jasną linią programową, ani nie reprezentuje konkretnej idei, jednocześnie nie neguje podstaw obecnego systemu, podobnie jak Andrzej Duda jest kandydatem antyrządowym i daleko mu do realnej antysystemowości. Jednak ta 1/5 głosów obywateli, którzy zdecydowali się pójść do urn świadczy o rosnącym potencjale tych, którzy są niezadowoleni z rzeczywistości, nie chcą wybierać pomiędzy dwoma głównymi partiami serwującymi w istocie to samo, okraszone co najwyżej patriotycznym lub bardziej „europejskim” sosem. Plusem Kukiza w oczach wyborców jest także jego autentyczność, nie jest zawodowym politykiem, jest człowiekiem, który osiągnął w życiu sukces, nie jest mu źle i nie pcha się do władzy dla osiągnięcia własnych materialnych zysków. Jego autentyczność umożliwia ludziom identyfikowanie się z nim, co przekłada się na wyborczy sukces.

Wynik reszty „antysystemowych” kandydatów, z których jedynie realnie liczyć mógł się Janusz Korwin-Mikke, wskazuje na to, że szafowanie całkowicie liberalnym modelem gospodarki i tezy o potrzebie rozmontowania instytucji państwa nie trafiają do Polaków, wolą oni wybrać kandydata bardziej umiarkowanego i oferującego przynajmniej werbalnie większe bezpieczeństwo socjalne. Społeczeństwo woli postawić na model gospodarki, w której od państwa oczekuje interwencjonizmu, ale która nadal jest gospodarką kapitalistyczną. Małe zainteresowanie wzbudziły też kandydatury skupiające się na problemach drugorzędnych i mało ważnych, gdy te pierwszorzędne wymagają natychmiastowej interwencji.

Wynik kandydatki „lewicy” jest skutkiem jej poglądów, które z lewicą nie mają nic wspólnego, zresztą jej kandydaturę zbojkotowały silne przecież lewicowe związki zawodowe OPZZ czy organizacje, którym bardziej pasuje miano lewicy niż liberalnemu w istocie SLD.

Frekwencja wyborów nie była porażająca i oscylowała koło 50% uprawnionych do głosowania, połowa więc dorosłych Polaków nie widziała sensu uczestnictwa w tej wersji systemowych igrzysk, dających złudną nadzieję na to, że los narodu jest w ich rękach lub po prostu nie miała kandydata, co zresztą nie dziwi gdyż do każdego z nich możemy dodać określenie liberalny. Pewien potencjał należy zauważyć w elektoracie Kukiza, który można powiedzieć zagłosował przeciwko wszystkiemu, na przekór obecnie rządzącej klasie politycznej, chcąc wprowadzić tu nieco świeżego powietrza. Jest to o tyle pozytywne zjawisko, że istnieje potencjał ludzi wysoce niezadowolonych z obecnej rzeczywistości, którzy jednak nie mają, bądź nie są świadomi żadnej możliwej alternatywy.

Wynik podany w sondażach exit pools wskazuje na wygraną Andrzeja Dudy, choć nie będzie to wygrana łatwa w obliczu medialnej kampanii mobilizującej elektorat anty PiS-owski. Jednym z ważniejszych pytań jest, co zrobi z 20% poparciem Kukiz w obliczu zaplanowanych na jesień wyborów parlamentarnych, ma tu do wyboru kilka opcji – począwszy od próby stworzenia własnego ugrupowania, co przy jego niejasnych poglądach lub ich braku może być zadaniem trudnym, gdyż zebranie wielu graczy nie stworzy drużyny natchnionej wyższym celem po koalicje i zainwestowanie swojego poparcia w którą z partii „antysystemowych”.

Dla nas, nacjonalistów, wybory to następne igrzyska, swoisty wentyl bezpieczeństwa demokracji. Jednak i z nich można oraz należy wyciągnąć wnioski. Coraz więcej ludzi jest zniechęconych sytuacją panującą w III RP, do nas należy zaoferowanie im alternatywy i pokazanie prawdziwej antysystemowości. Nie jest to zadanie łatwe i wymaga wiele czasu, jednak gdy spojrzymy na historię uświadomimy sobie, iż takie zadanie jest wykonalne. Nie będzie to antysystemowość wszakże wyrażana przy urnach wyborczych, musi to być antysystemowość wyrażana myślą i czynem, wymagająca poświęcenia i organizacji, dla narodu, sprawiedliwości i wolności.

KK